
poniedziałek, 30 marca 2009
swąd. swędzenie.

poniedziałek, 23 marca 2009
dlaczego hunter skacze tylko na mnie?
Po niedokończonej przygodzie z King's Bounty sięgnąłem ponownie po Fallout 3, który mimo wszystko nie jest dla mnie szczególnie wciągający, zresztą cała seria nigdy nie była. Wtedy kuzyn polecił mi Left 4 Dead. Gra stworzona na silniku Source a to już wróży bardzo dobrze - ci, którzy mieli do czynienia z Half-Life 2 (są tu tacy?) wiedzą o czym mowa. Więc jest to niby mulitplayerowy mod do HL2. Gracz wciela się w jednego z czterech Ocalałych, którzy ramię w ramię walczą z hordami zombie. Do tej pory w celu wdrożenia się wybierałem opcję single. Jednak wczoraj w końcu doczekałem się pełnowartościowej rozgrywki. Niestety gracze ze stolicy nie pojawili się w pełnym składzie i bytomianie mieli jednoosobową przewagę, choć tak naprawdę przecież jesteśmy drużyną. Okej, serwer stoi. Mam wielką tremę, gdyż to mój pierwszy raz, a pierwszy raz zawsze boli. Nie chciałem, żeby przeze mnie gra się opóźniała, ale z przyczyn niezależnych tak się stało. Okazało się, że do gry oprócz Teamspeaka i Hamachi niezbędne jest również konto Steam. O dziwo ściągnięcie klienta i rejestracja przebiegły bez żadnych problemów i po kilku minutach mogłem już dołączyć do kolegów. Walka na poziomie expert to najłatwiejszych nie należy a my dodatkowo mieliśmy utrudnienia związane z lagami, które ponoć wywoływał 160 kB mail. Ale w tej Warszawie mają słabe łącza... Z tego też powodu pokonanie całej jednej mapy zajęło nam około 2 godzin, gdzie normalnie gra się trochę ponad połowę tego czasu. Opcja friendly fire była moją zmorą i z całego serca następnym razem postaram się tą słabośc wyeliminować. Jak ktoś się nudzi późnym wieczorem i nie ma problemów z zaśnięciem to warto spróbować. I jeszcze taka ciekawostka związana z Teamspeakiem. Program opiera się na zasadzie Push to talk, czyli działa bardzo podobnie do walkie-walkie. Do mówienia przypisałem sobie trzeci przycisk myszki, więc żeby coś powiedzieć muszę go trzymać, co po dłuższym użytkowaniu może sprawiać wrażenie trzymania krótkofalówki w dłoni. Po zakończonej grze, nawet po odejściu od komputera, mam nieodparte wrażenie, że zanim cos powiem muszę nacisnąć guzik. Bardzo przyjemne uczucie.



czwartek, 19 marca 2009
usłysz głosy - zaniemów.
Znalazłem sposób, jeden ze skutecznych, na aktywację dodatkowego zmysłu, który pozwala słyszeć to, czego normalnie nie słychać. Do tej pory doświadczyłem tego wspaniałego uczucia jedynie podczas mycia zębów, które odbywa się po godzinie 23 (to może mieć znaczenie). Kolejnym faktem jest ilość pasty nałożona na szczoteczkę a dokładnie na jej włosie.
Powinno to być około 1/3 powierzchni szorującej, czego niestety nie zobrazowałem na zdjęciu, lecz każdy (przynajmniej większość) zęby myje to wie. Następnie przykładamy szczotę do uzębienia i szorujemy ruchami kolistymi i pionowymi. Po około trzecim cyklu powinny być słyszalne głosy z oddali. Jeśli tak, to nie przestajemy szorować, gdyż tylko wtedy dowiemy się czego żądają ich (głosów) właściciele. W celu upewnienia się, że to nie widzi mi się trzeba przestać szczotkować zęby na kilka sekund, nie więcej niż trzy. Ponownie usłyszymy głos, gdy wystąpi tarcie pomiędzy szczotką a szczęką. Osoby mniej odporne psychicznie po pierwszym kontakcie z innymi proszone są o zaprzestanie czynności higienicznej. To, co można usłyszeć może być makabryczne w skutkach. Z mojego doświadczenia: "Twoja dziewczyna zdradza. Ukróć to!", "Bilińscy ją wykończą". Niby nie powinno się wydawać pochopnych opinii, ale jestem silnie przekonany, że ten sposób jest skuteczny i tylko nieliczni nie będą w stanie porozumieć się z zaświatami. Dla tych jednostek jest ratunek - również ściśle związany z higieną jamy ustnej. W pewnym sensie... Niezbędna jest druga szczoteczka, do zębów, bo nie może być taka sama. Na przykład niebieska.
Odwracamy ją twardą końcówką w górę. Najlepiej, żeby nosiła na sobie ślady kamienia, takie powstałego z twardej wody. Zbliżamy ją do ust w pozycji prostopadłej, tak by jej koniec znajdował się zaraz przed prawą dziurką nosa. Liczymy do trzech (sekund) i zdecydowanym ruchem w górę wprowadzamy rękojeść (?) szczoteczki tak głęboko jak to tylko możliwe, nie zważając na napotykany opór. Sądzę, że w końcu dotrze ona do mózgu, kamień wejdzie w reakcję z płatem czołowym. Węglany wapnia i magnezu odnajdą drogę do ośrodka Broki doprowadzając do jego uszkodzenia. W rezultacie osoba taka nie będzie w stanie niczego (nawet głupiego) powiedzieć a promocja książki nie będzie miała miejsca.
środa, 18 marca 2009
iPhone OS 3.0.
Taak, to musi być wiadomość dnia. W końcu mamy w pełni sprawnego iPhone'a! Wiem, że kilka miesięcy temu byłem negatywnie nastawiony do tego urządzenia, ale ze względu na poczynione zamiany może znaleźć się w gronie potencjalnych następców mojego obecnego telefonu, który pomimo pewnych problemów w miesiącu styczniu od tamtej pory nie stwarza żadnych problemów. Wracając do iPhone'a może przedstawię kilka cech, które w dzisiejszych czasach na nikim nie robią wrażenia, ale pierwsze wersje 3G po prostu tych funkcji były pozbawione. Oto te ważniejsze:
- funkcja kopiuj-wklej. Już nie trzeba przepisywać numeru telefonu a tekst esemesa można wkleić gdziekolwiek.
- obsługa wiadomości MMS. Hurra! To dopiero luksus.
- możliwość kasowania pojedyńczych wiadomości tekstowych oraz przesyłanie ich dalej.
poniedziałek, 16 marca 2009
nie!
Oficjalne oświadczenie:
W związku z wszech obecnie panującą modę na wiarę w reinkarnację polecam silne ćwiczenie umysłowe: proszę wyobrazić sobie siebie jako zająca na łące. W zasięgu wzroku są jeszcze takie zwierzęta jak sarna, jastrząb i lis. Czujesz zagrożenie? Dolewając oliwy do ognia stawiam na skraju lasu myśliwego. Co robisz w takiej sytuacji? Zakładam, że w głowie twórcy jest li tylko jedno rozwiązanie, którego ja nie znam.
Ja, niżej znany, oświadczam, że definitywnie zaprzestałem picia alkoholu pod każdą postacią, z wyłączeniem wiśni w czekoladzie. Okres abstynencji trwać będzie do wesela, dnia 18 kwietnia. Każda osoba, która będzie świadkiem naocznym niedotrzymania zobowiązania, winna jest spoliczkować mnie siarczyście. Dziękuję i proszę o wszelką pomoc w wytrwaniu.Swoją decyzję popieram względami medycznymi a mianowicie trwałymi bólami żołądka oraz chronicznymi bólami głowy o nieznanym podłożu. Nie warto się tak męczyć. A jakaż jest satysfakcja, gdy wieczór w towarzystwie spędzi się bez napoju uzależniającego. Wiem, że da się.
W związku z wszech obecnie panującą modę na wiarę w reinkarnację polecam silne ćwiczenie umysłowe: proszę wyobrazić sobie siebie jako zająca na łące. W zasięgu wzroku są jeszcze takie zwierzęta jak sarna, jastrząb i lis. Czujesz zagrożenie? Dolewając oliwy do ognia stawiam na skraju lasu myśliwego. Co robisz w takiej sytuacji? Zakładam, że w głowie twórcy jest li tylko jedno rozwiązanie, którego ja nie znam.
niedziela, 8 marca 2009
przykryj się, złotko.
Przeglądając Motocykl natknąłem się na ciekawą inaczej ofertę sprzedaży moto-koca. Ja się na tym nie znam, ale ten przedmiot wydaje mi się komiczny. Jeśli robi się zimno i pogoda nie nadaje się do jazdy, należy przesiąść się do środka lokomocji, który daje jakąkolwiek osłonę przed chłodem. Poza tym trochę sobie nie umiem tego wyobrazić, jazdy z takim moto-kocem. Albo nie - umiem zobrazować wewnętrznie sytuację, lecz jest ono (zobrazowanie) chore. Na przykład: wsiadamy na motor, zarzucamy na nogi koc i powoli ruszamy z miejsca. Pospiesznie zapinamy wszystkie zamki błyskawiczne, których jak sądzę są ze dwie sztuki. I już możemy się cieszyć ciepłotą utrzymywaną na jednakowym poziomie podczas całej podróży. Tutaj pojawia się problem natury technicznej: co, jeśli złapie nas czerwone światło sygnalizatora? Zakładam, że moto-koc jest tak zbudowany, że nogi są dokładnie opatulone. Zatem, czy powinniśmy pośpiesznie zacząć odsuwanie suwaków z nadzieją, że zdążymy to zrobić nim motor przewróci się na bok, czy może przejechać na czerwony świetle unikając upadku, ale jednocześnie narażając się na coś o wiele bardziej niebezpiecznego dla naszego układu ruchowego. Myślę tak pewnie dlatego, iż nie posiadam pełnej informacji o budowie tegoż wynalazku, ale nie mam zamiaru się w nią zagłębiać, pewnie i tak nie zmieni mojego punktu widzenia. Moto koc na hasiok. W zamian lepiej kupić dwa ciepłe polarowe koce z Tesco, owinąć nimi kończyny dolne i opasać jakimiś gumkami bądź zipami dla pewności (nie pękną przez kilka dni). Tym sposobem nasze nogi będą w pełni sprawne (nie tylko na jednośladzie) i na skrzyżowaniu nie będzie tylu rozterek egzystencjalnych. A gdy ptak osra nie będzie żal...
sobota, 7 marca 2009
piątek, 6 marca 2009
'patrz pan jaka perfidia'.
Subskrybuj:
Posty (Atom)