Trochę to niewdzięczny temat, ale chyba powinienem go poruszyć ze względu na moją wrażliwość węchową. Otóż posiadam taką dziwną przypadłość, że w miarę możliwości staram się poznać zapach przedmiotów codziennego użytku, które nie znajdują się w kręgu zainteresowania zwykłego człowieka. Chodzi o to, że wącham więcej niż inni, nawet wiedząc, iż narażam się na spotkanie z dosyć przykrym zapachem, wręcz lgnę do tych brzydkich. Po prostu mnie ciekawi jak co "daje". Na przykład: ostatnio w towarzystwie Mateusza wąchałem gąbkę do wycierania szyby w samochodzie, która reprezentuje siódmą klasę czystości. Czyn ten wzbudził okrutne zdziwienie, a przecież wypada wiedzieć co jak "kolbi", w razie gdyby trzeba było znaleźć źródło nieznajomego (nieznanego wcześniej) zapachu. Oczywiście, jakżeby inaczej, od razu zostałem zapytany czy kupę też wącham. To pytanie okazało się retorycznym, ponieważ powszechnie wiadomo, iż w toalecie specjalnie omawianego zmysłu wysilać nie trzeba. Teraz mogę podać inny przykład, potwierdzający moje rzekome niechlujstwo. Kilka dni temu, po skończonej jeździe (na rowerze - przyp. red.) wrzuciłem spocone ubrania do szafy, na kupę z innymi sportowymi. Zazwyczaj spocone jest synonimem śmierdzącego. I tym razem nie było inaczej. Wraz z dzisiejeszym podwyższeniem temperatur postanowiłem przywdziać wprost z szafy krótkie spodenki, które winny być czyste i pachnące a niestety stan ich pozostawiał coś do życzenia. Postanowiłem poddać je próbie o istotności 0,05 i wąchałem każdą z nogawek po pięć razy. Rezultat był zaskakujący: nogawka lewa śmierdziała dokładnie pięć razy, natomiast nogawka prawa ni razu. Zatem dzisiaj wyjątkowo zaprezentuję dwa motta:
1. Pierz swoje brudy we własnym domu,
2. Jak już musisz wejść do sklepu/tramwaju to się umyj i/lub użyj dezodorantu.
Bo później bywa tak, że sprawcy nie widać a smród jest.
czwartek, 25 czerwca 2009
niedziela, 21 czerwca 2009
romatische.
To była naprawdę romantyczna niedziela. Jeszcze przed 11 byłem na Księżej Górze w tą jakże słonecznie zapowiadającą się niedzielę. Czekałem na pana R., z którym udaliśmy się w błotnistą podróż do M., czyli jego Dąbrówki nie wiedzieć czemu zwanej Wielką. Cel był wręcz charytatywny, bo indeks to przecież taka mała cegiełka... nadziei. Tryskało błoto wprost na nasze śniade twarze a dziewczyny wydawały się wołać "Szybcy, zwinni, opaleni". Wycieczka zakończyła się uściskiem... dłoni i strzepnięciem resztek kapusty z koszulki. Gdybyśmy tylko mogli spędzić ze sobą trochę więcej czasu na pewno udałoby mi się go przeciągnąć na tą lepszą, lewą stronę. Nie dość miałem męskiego kontaktu i poprosiłem innego kolegę o spotkanie. Och, P. zgodził się bez tego standardowego mojego mizdrzenia się. W jego oczach widać pewność siebie i świadomość własnej wartości. Tym razem było bardziej romantycznie niż przed południem - deszcz zaczął padać na nasze umięśnione ramiona i można było poczuć wolę walki koło w koło, czy coś. Udaliśmy się w nieznane szukając tej góry wielkiej, by nasze wspomnienia rozpaliły się na nowo. Znaleźliśmy ten szczyt, ten wznios. Nawet te stare (nie młode) babcie, które wskazały nam okrężną drogę do celu nie zniechęciły nas do dojścia doń. Oby takie czasy trwały wiecznie. Ha ha, teraz można zadać tylko jedno pytanie: "You gay"? Napisałem to w takim tonie żeby było śmiesznie. Moja dziewczyna poświęca ostatni weekend dla zaliczenia ostatniego egzaminu na piątkę to ja mogę sobie pozwolić na chwileczkę zapomnienia się. Tak, zapomniałem się pisząc to. Znów zostanę zwyzywany. Ach, ta mniejszość zawsze ma pod górę. Teraz już tylko idź, idź do jej matki na niedziele.
sobota, 20 czerwca 2009
sesja.
Pewnie nikt nie lubi tego tematu, ale takie już jest życie studenta. Jak ktoś kiedyś powiedział: "Głębokość dupy w jakiej się znajdujesz podczas sesji jest wprost proporcjonalna do wielkości ch**a, którego przyłożyłeś na semestr". Może i coś w tym jest... Tak czy owak, wyróżnić można dwa główne nurty opisujące podejście studenta do sesji egzaminacyjnej. Pierwszy z nich to In for the kill, czyli student nadgorliwy, wręcz przejawiający zachowania kujońskie. Głównymi przedstawicielami tego kierunku są osoby płci pięknej. Piękne i mądre (pragnące wiedzy, także tej zdobywanej empirycznie)? Fiu, fiu, to ci dopiero... Osoby te rezygnują ze wszystkich rozrywek znanych ludzkości celem poświęcenia całej puli wolnego czasu nauce. Niestety z taką sytuacją spotykamy się bardzo rzadko, więc może przejdę odrazu do popularniejszego kierunku, czyli Heads will roll. Student leser. Potrafi znaleźć tysiące najbardziej znienawidzonych czynności i podjąć się ich wykonania byle tylko się nie uczyć. Posiada również umiejętność nic nie robienia w zamian za chociażby przyswojenie trzech stron materiału. Gdy nadchodzi słodki czas egzaminu a stan wiedzy sięga 4 punktów procentowych, szczerze się uśmiecha i myśli "a nuż się uda". Trudność egzaminu kwituje stwierdzeniem "żałuje, że się uczyłem". Bardzo mi się to podejście podoba i jak najbardziej jestem jego zwolennikiem/przedstawicielem. Od siebie mogę jeszcze dodać, że szkoda tylko benzyny na dojazd na uczelnie o zatorowej porze. Z pewnością jak to w nauce bywa istnieje również nurt łączący dwa poprzednie. Mathematics - student taki do jednego egzaminu przygotuje się wzorowo, bo akurat będzie miał takie widzimisię. Z kolei przygotowania do innego oleje, gdyż akurat będzie miał ciekawsze rzeczy do roboty. Jakoś się to wszystko kręci, uczelnie aprobują i należy się tylko cieszyć z bycia studentem.
czwartek, 18 czerwca 2009
niedziela, 14 czerwca 2009
rady cioci basi.
Pomimo, iż Polska całkiem dobrze radzi (jeszcze) sobie w kryzysie gospodarczym to zawsze warto szukać sposobów na oszczędzanie. Oto kilka praktycznych rad, z których można skorzystać w domu i na wczasach:
- popularny sposób na zrobienie z wanny jeziora. Napuszczamy wody tak dużo jak tylko się da. Najpierw do kąpieli przystępuje kobieta, jeśli takowa w rodzinie występuje. Kobieta pierwsza, gdyż jej skóra najwrażliwsza jest. Gdy już brud cały z siebie zmyje do wanny wpuszcza dziecko, bo ono przecież różnicy i tak nie zauważy - ważne, żęby w wodzie siedzieć. Czasem nawet sie wysika, więc jest zabawa. Po dziecku/dzieciach wchodzi stary, czyli ojciec. Niestety, jak już ojciec się wykąpie to woda nie nadaje się do niczego i trzeba ją wylać. Niemniej oszczędność jest jak się patrzy.
- Nieodłącznym akcesorium kąpieli jest oczywiście ręcznik. Tutaj też istnieje duże pole do popisu. Najhigieniczniej byłoby mieć przynajmniej dwa ręczniki dla jednej osoby - do twarzy i reszty ciała. Problem pojawia się, gdy model rodziny 2+x, gdzie x>1. W ten czas liczba ręczników winna wynosić minimum sześć a żeby wyprać taką ilość trzeba by wypełnić nimi cały bęben pralki. To już się nie kalkuluje, bo przecież nie po to trzy osoby kąpały się w jednej wodzie. Sposób jest taki: jedna osoba może mieć dwa reprezentacyjne ręczniki a cała reszta dla niepoznaki jeden i ten sam. Swój swego nie wyświni.
- Metoda dla ekstremistów: podcierać się zużytmi husteczkami hignienicznymi. Już spieszę wyjaśnić na czym polega. Wszyscy smarkają w papierowe trzywarstwowe husteczki higieniczne a po zakończeniu, czyli zapełnieniu całej powierzchni wydzieliną z nosa, rozkładają je na płasko na kaloryferze. Po wyschnięciu można ich użyć jako listków do podcierania. Bardzo innowacyjne.
- Skarpety. Zazwyczaj po całym dniu śmierdzą. Damskie skarpetki jakby mniej. Dlatego jeśli w rodzinie jest dorosła córka to znoszone skarpety może oddać braciom lub staremu do donoszenia. W końcu ich stopy pocą się w takim tempie, że po 10 minutach noszenia nie ma śladu po ich świeżości, więc po co przepłacać...

sobota, 13 czerwca 2009
powieś(ć).

sobota, 6 czerwca 2009
hurra.
poniedziałek, 1 czerwca 2009
luźno.

Poza tym mam inne wymagające zadanie, które nie daje mi spokoju. Nazywa się Biotronic i zbyt wysoka suma punktów osiągniętych przez Ewę. Nie wiem (na pewno?) jak to zrobię, ale muszę być lepszy. W mojej całej karierze gracza jeszcze nigdy dziewczyna nie była ode mnie lepsza. No może raz - w kręgle. Wtedy jednak jeszcze nie miałem tych umiejętności co dzisiaj, więc się nie liczy. Tak czy owak rękawica została rzucona i podniesiona. Śmierć kobietom żadnym wygranej!
Subskrybuj:
Posty (Atom)