czwartek, 17 stycznia 2008

blizna bez tatuażu.


Ostrzegam - to co teraz przeczytasz może okazać sie kompletnym bezsensem i uznasz, że czytając tego bloga straciłeś swój cenny czas, który mogłeś poświęcić na zrobienie czegoś innego, wzbogacającego. Istotnie, ten tekst nie ma drugiego dna.

W tym miejscu jest mały strup, którego nie widać nawet gołym okiem. To znaczy daje sie go zauważyć gdy światło pada nań pod kątem 65°. Ale nie o to, nie o to. Gdy go dotykam palcem to nic nie czuję, tylko skórę. Natomiast kiedy przyłożę usta sytuacja ulega zmianie. Ewidentnie czuć zgrubienie, co wydaje się nawet przyjemne. Lubię to robić. Całkiem normalne zachowanie. Mam na myśli dążenie do przyjemności. Bo dlaczego nie miałbym sobie po nim pojeździć ustami, poczuć, że naprawdę tam jest? Są takie chwile kiedy o nim zapominam, bo nie daje o sobie znać. Zawsze jest w tym samym miejscu, lecz obawiam się, że ta okazja nie będzie trwała wiecznie. Szkoda. Każdym powinien móc czerpać radość z posiadania własnego strupa. Cudze już nie są takie fajne. Poza tym zawsze możemy natrafić na chorobę taką jak grudkowatość bowenoidalna. Przecież strupy mogą pojawić sie gdziekolwiek - tak czy nie?

3 komentarze:

  1. Najlepsze jest gdy zdrapiesz strup by mogla z niego jatrzyc sie krew, ropa czy tez inne substancje trawiace rane.
    moze by uskutecznic jakies interakcyjne miedzymordzie?
    sie tak zastanawiam, ale potem mysle i...

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę to koniecznie zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń