piątek, 1 kwietnia 2011

new.

Od dzisiaj zapraszam na nowego! I to nie jest prima aprilis.

czwartek, 17 marca 2011

poniedziałek, 21 lutego 2011

73.

Wsiadam rano do busa. Jest godzina 9:29. Rozglądam się wokoło a tam oprócz jednej młodej dziewczyny same staruszki i starcy. Te siedzące na pojedyńczych siedzeniach mają minę jakby conajmniej obliczały obecną pozycję teleskopu Hubble'a. Ci, którzy są w stanie w miarę dyskretnie rozmawiać dokonują porównania obecnych czasów do okresu powojennego. Wnoszę po ich grymasie, że za Bieruta było lepiej. W Radzionkowie wsiadły dwie kolejne panie. Jedna w futrze - raczej wiekowym, ale wyglądało na bardzo zadbane, włosie błyszczało. Druga z tzw. lisem wokół szyi i czapką wykonaną z tegoż samego materiału, lecz niestety już bez ryjka i pazurków. Naturalnie pierwszym tematem było niedzielne kazanie a także preferencje dotyczące księży wchodzących na mównicę/ambonę. W połowie drogi do Piekar Śląkich zaczęly dyskuję na temat: czy religia tv to to samo co trwam. Jedna z pań, ta z lisem, brzmiała jako bardziej oczytana. Prawdopodobnie posiada telewizję satelitarna i dostęp do informacji na temat ciekawych programów, gdyż powiadomiła współpasażerke o prezentacji sanktuariow maryjnych na ekranie telewizora. Wtem obydwie oddały się zadumie. Chyba o tych sanktuariach. Wjechaliśmy do Piekar i już niestety wyłączylem się z podsłuchiwania. Mam nadzieję, że na starość nie bedę musiał w niewiadomym celu jeździć autobusem przed godziną dziesiątą. I obym też nie siedział wtedy na Fejsie.

sobota, 19 lutego 2011

ostrzeżenie.

Moja dziewczyna nazywa mnie weekendowym alkoholikiem, ale to co mi się przydarzyło miało miejsce około południa w piątek, dzień pracujący. Pomimo iż w pracy nie było kierownika o żadnych trunkach mowy być nie może. Rozmawiałem z miłą panią, nie była nasza pierwsza rozmowa, ponieważ umówiliśmy się wcześniej w środę. Już na początku zastrzegła, że to nie będzie ostatni kontakt, gdyż decyzji jeszcze podjąć nie może. Cóż, zawsze dobrze z kimś porozmawiać zamiast wysłuchiwania jęków o rezygnacji, więc toczyliśmy dialog przez jakieś 20 minut. Mniej więcej w jego połowie pani opowiedziała historie o jej poprzednim kontakcie z konsultantem, który miał grozić jej nieoddzwonieniem jeśli nie podejmie decyzji natychmiast. Oczywiście tego nie uczyniła a on obietnicy dotrzymał. Pochwaliła mnie za miła rozmowę i właściwie za to, że była to rozmowa a nie żądania. Niby nic specjalnego, ale jakieś pięć minut po tym połączeniu usłyszałem głos, który niskim tonem powiedział: rób to. Połączenie było przerwane, sprawdziłem. Wokół mnie wszyscy też byli zajęci sobą. Kto to powiedział? Jakiś głos z zaświatów. Tylko o co mu chodziło? Co mam robić? Fakt, może trochę się obijałem, ale nie na tyle, żeby siły nieczyste musiały mnie upominać. Później, jeszcze parę razy słyszałem swoje imię wypowiedziane w podobnych okolicznościach jak pierwszy rozkaz. Dziwna sprawa. Mam nadzieje, że to nie "suchy kac"... Rzeczywiście, był przede mną piątkowy wieczór... Sprawdzę, co będzie się działo za tydzień.

piątek, 7 stycznia 2011

jak to robić.

Wiem, że jak dzwoni telefon to pokusa odebrania połączenia jest tak wielka, że chyba tylko odcięcie ręki mogłoby powstrzymać przed uczynieniem tego. Mogę zrozumieć, że jak ktoś widzi zastrzeżony numer dzwoniącego to ma nadzieje, że właśnie dzwonią do niego z banku centralnego i chcą przekazać pokaźną sumę na jego bieżące wydatki. Już trudniej mi zrozumieć osoby, które boją się nawet dotknąć telefon, gdy nie widzą "mama dzwoni" lub chociaż jakiegoś numeru. Każdy ma swoje dziwactwa i musi z nimi żyć. Natomiast najciekawszym zachowaniem jest następujące: gość odbiera telefon i mówi, że nie może rozmawiać, bo ma młyn w pracy. Albo odbiera i mówi, że nie ma czasu rozmawiać, bo jedzie samochodem. Ja się pytam: po jakiego grzyba w ogóle ten telefon odbiera?Większość telefonów, o ile nie wszystkie, ma funkcję odrzucania połączenia. Jeśli się nie ma czasu (względnie ochoty) rozmawiać to należy tejże funkcji użyć. I przestać się łudzić, że dzwoni Szulim, bo chce nam podarować Mercedesa. Polecam wszystkim tą procedurę. Na pewno będzie to z korzyścią dla wszystkich. No chyba, że to ze mną jest coś nie tak...