poniedziałek, 31 maja 2010

elajw.

Nie no, ja się świetnie czuję. Zupełnie nie wiem po co mnie tu trzymają. Mówiłem, że te leki w żaden sposób na mnie nie działają i lepiej dać je potrzebującym. Ale lekarze, jak to lekarze - wiedzą lepiej. Wczoraj wysmarowałem się bitą śmietana, bo w zakładach zamkniętych golić się nie można, więc piany do golenia nie ma. Udawałem czubka przez chwilę, lecz kazali mi to z siebie zmyć, bo jeszcze któremuś z pacjentów przyjdzie do głowy to zlizywać z mojej twarzy. Nuuda. Jak żeśmy spacerowali to urwałem się od grupy i pobiegłem do kafejki internetowej, żeby pokazać Wam to zdjęcie. Tako wyglądałem. Spoko, co? Tak jak pisałem wyżej czuję się świetnie, mam nadzieje wkrótce się stąd wyrwać. Tymczasem muszę uciekać, bo ssskierownik po mnie idzie. To czołem.

środa, 12 maja 2010

jak przeżyć wypadek.

Ostatnimi dniami mieliśmy do czynienia z kilkoma wypadkami komunikacyjnymi. Między innymi wypadek autokaru ze studentami w Słowacji oraz wykolejenie się tramwaju w Łodzi. Wczoraj wpadłem na pomysł w jaki sposób można zmniejszyć liczbę potencjalnych ofiar. Powszechnie wiadomo, że jak alkoholika potrąci samochód to prawdopodobnie nic poważnego mu się nie stanie, najwyżej jakieś zadrapania. A będzie to skutkiem dużej bezwładności jego ciała. Idąc tym tropem, wymyśliłem, by dawać pasażerom autobusów dalekobieżnych (bo one najczęściej ulegają wpływowi sił wyższych) Aviomarin. Uśpi to ich czujność i w razie czego nie będą niczego świadomi. Będą latać po autobusie jak kukły i nic... Co się dzieje, kiedy już w trakcie nieszczęśliwego zbiegu okoliczności zaczynają walczyć o życie? Zachowują się nieprawidłowo i w ten sposób dokonują na sobie różnych urazów, można to nawet nazwać samookaleczaniem. Istnieje jednak ryzyko, że padną ofiarą kradzieży typu "na śpiocha", ale przecież życie jest ważniejsze. Niestety nie wiem jak można by pomóc kierowcy, ale historia pokazuje, że czasem i bez Aviomarinu udaje im się za kółkiem zasnąć, czyli mają jakieś własne sposoby... Moje rozwiązanie raczej średnio sprawdzi się w przypadku transportu miejskiego ze względu na ogromne prawdopodobieństwo przespania przystanku, na którym trzeba wysiąść. A szef byle jakiego wytłumaczenia na pewno nie zaakceptuje... Aha. W czasie podróży lotniczych zalecam podwójną dawkę ze względu na działanie sił o większej wartości Niutonów.

piątek, 7 maja 2010

get out of there.

Po prostu get out of there. Ale be back...

wtorek, 4 maja 2010

pokręcony.

To, że język polski jest pokręcony wiadomo nie od dziś. Wie to każde dziecko i wie to co trzeci dziadek. Przykłady można mnożyć, ale ja akurat mam taki: nikomu się nie spieszyło. Ogólnie chodzi o to, że wśród osób zgromadzonych żadnej z nich się nie spieszyło, czyli inaczej - miały czas. Rozkładając to na czynniki pierwsze... Nikomu, czyli żadnej osobie. Nikomu w połączeniu z "nie spieszyło" daje tyle, że nie było tam nikogo, komu by się nie spieszyło. A jeśli nie było tam osoby, której się nie spieszy znaczy to..., że wszystkim się spieszyło. A przecież nie to miał na myśli człowiek wypowiadający zdanie-przykład. Dlatego współczuję obcokrajowcom, którzy zmuszeni są do nauki polskiego. Przenieśmy się na chwilę do naszych zachodnich sąsiadów. Ich habe keine ahnung. Można by to przetłumaczyć "mam żadne pojęcie", ale znaczy to "nie mam pojęcia". Jak widać też nie mają łatwo. Być może ja to wszystko źle rozumuje, ale człowiek się uczy całe życie i dlatego... nigdzie się nie ruszam a właściwie należałoby napisać wszędzie się nie ruszam. Będę czytał.

sobota, 1 maja 2010

radości życia pełno weń.

Hee, jak można zaobserwować na powyższym obrazku zaczęła się cudowna pora roku, kiedy to nie posiadam się z radości na samą myśl o wyjściu z domu. Na ten skwar, na ten gorąc, na tą hice. Tak mi coś w środku doskwiera, że aż na zewnątrz wyziera. Takie chyba usłyszałem kiedyś powiedzonko: "ja potem sikam". Piszę chyba, bo nie potrafię przypomnieć sobie okoliczności zasłyszenia, ani tego, czy rzeczywiście dokładnie te dwa słowa w parze ze sobą stały. Tak czy inaczej, na dworze (i to wcale nie chłop z pola idzie na dwór) zrobiło się zdecydowanie za ciepło. Dla panów za ciepło. Natomiast z moich obserwacji jasno wynika, że paniom wreszcie idealna inaczej pogoda pozwoliła szeroko skrzydła (i co tam jeszcze) rozwinąć. Trzeba się tylko zastanowić, czy jest to gra warta świeczki.