poniedziałek, 21 lutego 2011

73.

Wsiadam rano do busa. Jest godzina 9:29. Rozglądam się wokoło a tam oprócz jednej młodej dziewczyny same staruszki i starcy. Te siedzące na pojedyńczych siedzeniach mają minę jakby conajmniej obliczały obecną pozycję teleskopu Hubble'a. Ci, którzy są w stanie w miarę dyskretnie rozmawiać dokonują porównania obecnych czasów do okresu powojennego. Wnoszę po ich grymasie, że za Bieruta było lepiej. W Radzionkowie wsiadły dwie kolejne panie. Jedna w futrze - raczej wiekowym, ale wyglądało na bardzo zadbane, włosie błyszczało. Druga z tzw. lisem wokół szyi i czapką wykonaną z tegoż samego materiału, lecz niestety już bez ryjka i pazurków. Naturalnie pierwszym tematem było niedzielne kazanie a także preferencje dotyczące księży wchodzących na mównicę/ambonę. W połowie drogi do Piekar Śląkich zaczęly dyskuję na temat: czy religia tv to to samo co trwam. Jedna z pań, ta z lisem, brzmiała jako bardziej oczytana. Prawdopodobnie posiada telewizję satelitarna i dostęp do informacji na temat ciekawych programów, gdyż powiadomiła współpasażerke o prezentacji sanktuariow maryjnych na ekranie telewizora. Wtem obydwie oddały się zadumie. Chyba o tych sanktuariach. Wjechaliśmy do Piekar i już niestety wyłączylem się z podsłuchiwania. Mam nadzieję, że na starość nie bedę musiał w niewiadomym celu jeździć autobusem przed godziną dziesiątą. I obym też nie siedział wtedy na Fejsie.

sobota, 19 lutego 2011

ostrzeżenie.

Moja dziewczyna nazywa mnie weekendowym alkoholikiem, ale to co mi się przydarzyło miało miejsce około południa w piątek, dzień pracujący. Pomimo iż w pracy nie było kierownika o żadnych trunkach mowy być nie może. Rozmawiałem z miłą panią, nie była nasza pierwsza rozmowa, ponieważ umówiliśmy się wcześniej w środę. Już na początku zastrzegła, że to nie będzie ostatni kontakt, gdyż decyzji jeszcze podjąć nie może. Cóż, zawsze dobrze z kimś porozmawiać zamiast wysłuchiwania jęków o rezygnacji, więc toczyliśmy dialog przez jakieś 20 minut. Mniej więcej w jego połowie pani opowiedziała historie o jej poprzednim kontakcie z konsultantem, który miał grozić jej nieoddzwonieniem jeśli nie podejmie decyzji natychmiast. Oczywiście tego nie uczyniła a on obietnicy dotrzymał. Pochwaliła mnie za miła rozmowę i właściwie za to, że była to rozmowa a nie żądania. Niby nic specjalnego, ale jakieś pięć minut po tym połączeniu usłyszałem głos, który niskim tonem powiedział: rób to. Połączenie było przerwane, sprawdziłem. Wokół mnie wszyscy też byli zajęci sobą. Kto to powiedział? Jakiś głos z zaświatów. Tylko o co mu chodziło? Co mam robić? Fakt, może trochę się obijałem, ale nie na tyle, żeby siły nieczyste musiały mnie upominać. Później, jeszcze parę razy słyszałem swoje imię wypowiedziane w podobnych okolicznościach jak pierwszy rozkaz. Dziwna sprawa. Mam nadzieje, że to nie "suchy kac"... Rzeczywiście, był przede mną piątkowy wieczór... Sprawdzę, co będzie się działo za tydzień.