środa, 30 kwietnia 2008

całe to pieprzone pseudokibicowanie.


Różne filmy się teraz kręci. Taak, sąsiedzi opowiadają, że to był dobry chłopak. Co oni mogą wiedzieć skoro mijali go tylko na klatce gdy mówił im dzień dobry. Dobre wychowanie tego wymaga. Na stadionie wstępował w niego dobry duch - prowadził wszystkich do ataku. W ogóle nie interesował go wynik meczu. Cały czas rozmyślał w jaki sposób dokopać fanatykom przeciwnej drużyny. To nie był dobry chłopak. Na mecze chodzą mali chłopcy ze swoimi ojcami i niekoniecznie chcą brać udział w tych burdach. Po meczu, w domu, czeka na nich matka i żona z deserem, która już nie może się doczekać by przytulić pociechę. Czy bohater zastanowił się choć raz, co stałoby się gdyby kamień pofrunął w stronę niewinnego dzieciaka? To nie był dobry chłopak. Nie znałem go, ale mogę to napisać na podstawie obserwacji zachowań ludzi jego pokroju. Powyzabijajcie się wszyscy - tragedii nie będzie. Zacznijmy już kopać zbiorowe groby. Jak po wojnie...

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

szybko.


Niestety już nie widać, ale ten pies przed chwilą skakał po dziecku. Śmiało, więc chyba na początku zabawa się podobała. W momencie zrobienia zdjęcie już płacza. Czemu upamiętniono dopiero ten moment? Bo zanim ktoś podjął decyzję o włączeniu aparatu, zdecydowaniu się czy robić i wreszcie ustawieniu ostrości było już po tak zwanych ptakach. Matka siedziała ze znajomymi na kocu, oblubieniec przyniósł kolejną butelkę piwa, ale w końcu zareagowała. Ważne, że my widzieliśmy.

niedziela, 27 kwietnia 2008

miło z kiełbasą.

Pewnie masz już dość, ale tak już będzie.
Z dedykacją dla Przemysława P. i jego przesytu. Na przesyt dobry jest jeszcze większy przesyt.








sobota, 26 kwietnia 2008

łukaszek i jego postrzeganie głupoty własnej oraz innych.


Łukaszek dzisiejszego dnia wpadł na rewolucyjny pomysł umieszczenia weń zdjęć własnego autorstwa. Charakterologicznie jest poniekąd w gorącej wodzie kąpany, do tego zachęcony sprzyjającą pogodą w to sobotnie popołudnie postanowił od razu przejść do czynów. Jako ekologicznie poprawnego użyć roweru postanowił. Wziąwszy do rąk pompkę samochodową, doprowadził do stanu prawdziwej użyteczności przednie koło. A ponieważ Łukaszek miewa różne dziwne pomysły postanowił z pompki zrobić więcej pożytku. Dmucha ona, więc można ją użyć do nadmuchania wszystkiego. Taka myśl natchnęła jego umysł. Odkręcił nakrętkę, przystawił końcówkę węża i czar prysł... Plompka nie nadawała się do tego co sobie zamierzył - całe powietrze z kluczowej części uszło. Na szczęście jest jeszcze druga goleń - pomyślał. Niestety na niewiele się w tej sytuacji zdała. A ponieważ misja została podjęta musi być wykonana do końca. I tak oto Łukaszek wyruszył na łowy z 10 milimetrami amortyzacji a właściwie jej brakiem... Jednak żelazne łydki i amore pomidore pozwoliły mu dzielnie dotrzeć na pozycje strategiczne i wykonać założone cele. Będąc praktycznie w centrum przypomniał sobie o istnieniu sklepów rowerowych i prawdopodobieństwie posiadania przez owe odpowiedniego rodzaju pompki. Apatycznie podążał główną ulicą rozglądając się po witrynach, lecz nigdzie nie mógł dostrzec tego jedynego. Już miał się kogoś pytać, ale miasto wyglądało jak Pułtusk w '72. Aż wreszcie jest! Sklep rowerowy trzeciej klasy, ale trzeba mieć nadzieje. Spojrzał na zegarek - była 16:39. Jeszcze miał szanse. Zbliżył się, pociągnął za klamkę i... świat się zawalił. Zamknięte - mimo, że nie było jeszcze godziny siedemnastej. Wtedy jak grom z nieba spadło na niego olśnienie. Dzisiaj przecież jest sobota - pełen zrezygnowania popchnął rower ku jezdni, wsiadając na niego zarazem. Pogodzony z losem ruszył co sił w nogach pod uliczną górę, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Brak powietrza w amortyzatorze zmusił go w pewnym momencie do słusznego ograniczenia prędkości, ale mógł delektować się uczuciem bycia perpetum mobile. Dotarłszy do niezależnego miasta wyprzedził motorower z przyczepka - nie lada wyczyn w oczach przechodniów. Radość nie trwała wiecznie, bo już za chwilę otrzymał potwierdzenie swoich przypuszczeń. Kobieta wymusiła pierwszeństwo wykazując się nieznajomością przepisów lub brakiem mózgu. A może i tego, i tego... Chociaż skądś musi ten sygnał wypływać. Pedały same się nie nacisną. Łukaszek pozdrowił ją gestem powszechnie uznawanym za obraźliwy i ruszył w swoją stronę. Pewnie i tak go nie dostrzegła, bo rzadko która ma czelność spoglądać w wewnętrzne lusterko wsteczne. Na tym koniec przygód.

A jeśli masz kolejne dziesięć minut wolnego...

piątek, 25 kwietnia 2008

dżinsy.


Wszyscy niezależnie od wieku lubią dżinsy. Najważniejsze w nich jest to, by były wygodne i nie farbowały innych ubrań podczas prania. Jeśli ktoś nie przepada za empiryzmem i niekoniecznie chce niszczyć swoje ciuchy to polecam dżinsów w ogóle nie prać - nic złego się nie stanie. Ważne jest również by się nie targały bez przyczyny, dziury nie robiły. Istnieją spodnie wykonane bawełnianym splotem skośnym, które potrafią wytrzymać naprawdę wiele. To znaczy istniały. Dokonałem pewnego razu zakupu jednej pary w sklepie, którego nazwa zaczyna się na d a kończy na e. Papierosów nie podpalam a dziury mam. Po prostu, od najzwyklejszego użytkowania. 10 maja obejdą swoje półroczne urodziny. O ile dotrwają. Żałosna historia. Ole...

czwartek, 24 kwietnia 2008

niech to szlag.


Szlag parasol! Cholerny temat tabu. W roku 2005 z obiektów noclegowych zbiorowego zakwaterowania skorzystało 1530951 osób, w tym 263149 turystów zagranicznych. Co mi tam, niech się świat dowie. Chyba nie tylko ja mam to w tyłku...

środa, 23 kwietnia 2008

trzeba czytać, żeby pisać.


Praktycznie nie przeczytałem jeszcze połowy zawartości powyższego magazynu, ale mogę z całą stanowczością stwierdzić, że wart jest swojej ceny. 3,90 zł za sto sześćdziesiąt dwie strony to naprawdę dobry wynik. Jednak rynek już nas nauczył, że taka okazja nie będzie trwała wiecznie. Ciekaw czy cena wzrośnie już od następnego numeru i o ile złociszy? Patrząc na konkurencję w postaci godnego, według mnie, rywala ukształtuje się na poziomie 9 złotych. Niby wciąż opłacalnie, ale za tą cenę można mieć coś, co można naprawdę poczytać, a nie oglądać w większości obrazki ładnych samochodów. Niemniej, nie żałuje wyboru (a konkurentem był cheeseburger) i polecam każdemu kogo interesuje coś więcej niż ilość paliwa w zbiorniku jego Malucha.

wtorek, 22 kwietnia 2008

zachwycający wykładowca.



Czemu ona wygląda jak kowboj? Widzę, że konia nie ma...

Pani M., której zagorzałym fanem jestem na swoich zajęciach daje popisy szybkości. Pomimo, iż czas trwania narzucony z góry to półtorej godziny, ona potrafi załatwić sprawę w 25 minut. Przepis jest następujący - przygotować w języku angielskim piętnaście slajdów. Przetłumaczyć je na polski, z powrotem na angielski i w tempie natychmiastowym podziękować za uwagę. Sposób prowadzenia zajęć godny Uniwersytetu Stanforda w Palo Alto. Dlaczego akurat tam? Bo kojarzy mi się z Keri Russell, którą bardzo lubię za Felicity.
Z drugiej strony ktoś może opowiadać o węglu, kopalniach oraz strajkach przez 75 minut i w ogóle nie wytworzyć cienia nudy. To, że czytałem w tym czasie o najnowszej Agilii i SLRerze 722 GT to przypadek. Magazyn przecież nie miał znaleźć się w tym momencie w mojej torbie a następnie na kolanach. Za to mam podzielność uwagi: górnicy za cyrograf otrzymywali 55000 złotych. Natomiast ktoś, kto zdecydował się sprzedać swój kuter i porzucić rybołówstwo cieszył sie 1200000 złotych. Teraz nie wiem czy rąbać kilofem, czy rzygać do morza...

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

spokój.


Trzeba to jasno napisać - jakość usług w Polsce nie stoi na najwyższym poziomie. Opóźnienia znaczne w dostawach, problemy z rezerwacją, nakaz ganiania za obsługą. To nie rokuje dobrze na przyszłość. Żeby nie ześwirować do końca należy się odprężać. W tym celu polecam paproć. Jeśli nie masz dostępu do dziko rosnącej możesz skorzystać z pozytywnych fluidów tej doniczkowej. Ważne jest, aby jej liście miały odpowiednią długość. Najlepiej gdy siedząc na kanapie czujesz ich końcówki na koniuszku swojego ucha. Wtedy można już rozluźnić wszystkie mięśnie i delektować się wewnętrznym spokojem...

niedziela, 20 kwietnia 2008

melodia znana i lubiana.


Stoisz na środku studia. Wokół Ciebie setki ludzi wiwatuje, z radością podskakuje miarowo, gwiżdże. W geście podziękowania całujesz swoją dłoń i podnosisz wysoko w górę tak, by ci z ostatniego rzędu mogli ją zobaczyć. Zespól odgrywa dżingiel, informując, że zaraz zacznie się finałowa runda. Na kręgosłupie czujesz zimny pot, który niepostrzeżenie tworzy ciemne pola na Twojej nowej aksamitnej koszuli, zakupionej specjalnie na tę okazję. Czujesz się poddenerwowana. Egzaltujący tłum milknie uciszony gestem prowadzącego. Teraz jesteś już tylko Ty i siedem kawałków, których najprawdopodobniej nigdy wcześniej nie słyszałaś. Każda nuta to cenne sekundy, warte wielokrotność średniego wynagrodzenia. Słyszysz pierwszy dźwięk i już wiesz, że będzie to Twoja chwila. Wszystko idzie jak z płatka. Widzowie w studio jak makiem zasiał. Rodzina przed telewizorem siniaczy sobie kciuki. Zostało dziesięć sekund do końca, ostatnia melodia. Podejmujesz decyzję trudniejszą niż ta czy wziąć udział w programie. Robert spogląda w Twoje oczy błagającym wzrokiem. Chce wręczyć Ci te 15310 złotych. Zerkasz na niego z dylematem. Tom Jones czy Leonard Cohen? Suzzane! Tak, to ten utwór. Ty już wiesz - cały świat zamarł. Otwierasz usta by podać tytuł i wtedy dzieje się coś strasznego. Guma do żucia, o której kompletnie zapomniałaś daje o sobie znać. Wysuwa się na pierwszy plan. Chce być na ustach. Z trudem udaje Ci się ją powstrzymać - szybkim ruchem wsadzasz dwa palce przez otwór gębowy, chwytasz intruza i przyklejasz go do scenografii. W międzyczasie wykrzykujesz imię tej pięknej kobiety z lokami. Prowadzący wyraża swoja afirmacje radosnym tańcem wokół własnej osi pionowej. Udało się. Wygrałaś odcinek. Spotkamy się w kolejnym. Gumę weź ze sobą z powrotem. Na szczęście...

sobota, 19 kwietnia 2008

nie wariuj.


Coefficient of variation, kurde.

piątek, 18 kwietnia 2008

niebieska strzała.


Ja, wielki fan motoryzacji i prowadzenia samochodów, doczekałem się swojego zmierzchu. Za kierownicą dostaje szewskiej pasji za sprawą braku mózgu niektórych kierowców. Prym wiodą kobiety, które to są szczególnie wybitne pod względem wyczynów na drodze. Poza tym Żuk jadący 20 km/h i skręcający w momencie, w którym zaczyna mrugać kierunkowskaz. Kierowcy Mercedesów GL lub innych 'krów' tego typu, których w ogóle nie powiadomiono o istnieniu dźwigni włączającej pomarańczowe migające światełka. Przykłady można mnożyć. Pomimo szczerych chęci nie udaje mi się zachować spokoju i muszę, za przeproszeniem, kurwować. Lubię 'sejczenko', ale autobus nie wzbudza tyle negatywnych emocji. Tylko Pavulon może mnie uratować.

PS Pozdrawiam wszystkie koleżanki, które są w trakcie kursu na prawo jazdy, bądź próbują zakończyć naukę egzaminem państwowym. Nie są jeszcze zepsute...

środa, 16 kwietnia 2008

parasolki


[może już było]
Taak, nastała deszczowa pogoda i wszystkie damy z obawy o fryzury wyciągają parasolki. Niestety niewiele ekwiwalentów tego pięknego sprzętu mogę odnaleźć, dlatego jestem w stanie zrozumieć. Zrozumieć fakt chęci wybicia mi oka końcówką ostrą. Z własnego doświadczenia wiem, że można iść z parasolem w taki sposób żeby widzieć co jest przed nami, jak i w szerszym polu naszego widzenia. Może wina leży w gatunku - z parasolem się da a z parasolką już nie. Dziwne... Facet Cię nigdy nie nadzieje.

wtorek, 15 kwietnia 2008

'są wygodne'.


Istnieje kilka sposobów na wejście w posiadanie wymarzonego obuwia. Nie chodzi o takie, które jest kosmicznie drogie bądź wręcz niedostępne na rodzimym rynku. Fason, materiał, z którego but jest wykonany a także kolor to główne wyznaczniki dobrego zakupu. Nieodłącznie za nimi powinna podążać wygoda noszenia ściśle związana z odpowiednim rozmiarem, dopasowanym do stopy.
Buty można ukraść przez co zdani jesteśmy na losowość numerologiczną i wielkie prawdopodobieństwo wystąpienia konfliktu.
Buty można pożyczyć od osoby, z którą nie utrzymujemy zbyt bliskich kontaktów i liczyć serdecznie, że o własność się nie upomni. Dobrą stroną tego rozwiązania jest możliwość przymiarki i upewnienia się, że stopa fits perfectly jak mawia Tommy Vercetti.
Buty można najnormalniej w świecie kupić. Mamy w ten czas pełną dowolność co do koloru, fasonu, modelu i wydawałoby się znienawidzonego rozmiaru. Zdarza się, że nasze 'marzenie' jest niefortunnie za małe a jego starsi bracia odeszli z inną. Jesteśmy zdeterminowani oraz gotowi cierpieć dla nowej miłości i liczymy na dojście do porozumienia. Jak w życiu - po pewnym czasie wszystko zaczyna się układać i jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi.

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

nifty fifty.


Dziewczyny, siostry oraz matki za nią nie przepadają, bo za dużo pokazuje. Mimo to pięćdziesiątka da się lubić!

niedziela, 13 kwietnia 2008

grupa śpiąca niewygodnie.


Jest bardzo wiele różnych możliwości. Możemy tam iść, możemy tam iść. Tym razem skorzystaliśmy, nie przeleżeliśmy 3/4 czasu w łożu. Swoją drogą jakieś dziwnie niewygodne one było, co zapewne wpłynęło na taki a nie inny stan rzeczy. Odwiedziliśmy wszystko co najważniejsze. Noo, oprócz Wieliczki, w której zjeżdża się w dół. A to ze względu na krótkość pobytu. Natomiast udało się zaobserwować dwie interesujące prawidłowości. W centrach handlowych ludzie nagminnie kradną ubrania i nikt się tym nie przejmuje - ani ochrona, ani obsługa danego sklepu. Pani wychodzi z torbami wypchanymi szmatami, bramki dźwięczą donośnie nie wywołując żadnej reakcji wśród otoczenia. Kobieta ogląda się za siebie nie zwalniając kroku i znika w tłumie gapiów. Podobna sytuacja ma miejsce w kolejnym okresie czasu, lecz również kończy się bez wyciągnięcia konsekwencji z rabunkowego procederu.
Kolejna ciekawostka to wolne miejsca w autobusach. Nawet wtedy, kiedy spora ilość osób stojących to ludzie w trzecim wieku. Nikt się nie wykłuca, wszyscy sobie spokojnie jada ciesząc się życiem.
Można porozmawiać z przechodniem o single speedzie, któremu niestety zabrakło odwagi na ostre - spowodowany obawą o kolana. Można zrobić zdjęcie analogowym kompaktem, co w dzisiejszych czasach należy do grona niespotykanych przyjemności. Patrzysz przez wizjer (jasny, o ogromnym polu krycia), naciskach spust migawki i Twoja rola się kończy. Dopiero za kilka dni okaże się (albo nie) co stało po drugiej stronie aparatu. Bardzo ciekawe. Z tym wiąże się mój sen - lustrzanka cyfrowa z możliwością robienia zdjęć na 'filmie'. Może kiedyś...
Wszystkie ubikacje (te, w których byłem) obowiązuje dobrowolna opłata o sugerowanej wysokości 50 groszy. Zrobienie tego w tak wysublimowanym miejscu jak Wawel za 1/3 ceny toalety w śmierdzącym katowickim Supersamie niesamowicie mnie raduje. Sikałem na Zamku za pół Złotego!

czwartek, 10 kwietnia 2008

miód.


Istnieje teoria według, której używanie słuchawek dousznych powoduje zmniejszenie, bądź wręcz zaprzestanie wytwarzania w przewodzie słuchowym zewnętrznym woskowiny. U Białych, jak i Murzynów jest ona wilgotna oraz ma kolor miodowy, ciemnobrązowy. Wosk transportuje zanieczyszczenia gromadzące się w przewodzie. Tutaj właśnie następuje podłamanie się powyższej teorii. Skoro ten maras próbuje wydostać się na zewnątrz to wsadzając słuchawkę utrudniamy mu to. Z kolei włączenie muzyki tworzy jeszcze większą barierę, która jest całkowicie nie do przeskoczenia dla Indian i Azjatów posiadających woskowinę suchą. Wróćmy jednak do rzeczywistości. Zgodnie z teorią, najbardziej skuteczną bronią przeciwko miodowi jest powstały z popiołów gatunek muzyki zwany disco polo. Przyczyn upatruje się w silnych jego więziach z wsią, na której to najczęściej powstaje miód. Z goła inny, ale zawsze to miód. Największy odsetek uleczonych notuje się przy dźwiękach powyżej 100dB. Miejsce odsłuchu ma wpływ znikomy. Informacje na temat leczenia po raz pierwszy zostały opublikowane przez ucznia jednego z renomowanych bytomskich liceów. A ponieważ ma on skłonności do wykonywania różnego typu doświadczeń lub dogłębnego badania rzeczywistości, należy okrutnie wierzyć w skuteczność owej metody oczyszczania uszu z toksyn. Nie należy dopuścić do zetknięcia się naszej woskowiny z woskiem usznym osoby trzeciej, gdyż może dojść do konfliktu serologicznego, kiedy to przyszła matka zostaje jako ona spalona. Pałeczki wyblakły.

środa, 9 kwietnia 2008

'śniło mi się, że śnię'.


Śniło mi się, że ktoś bardzo pragnie mnie wysłać na jakieś szkolenie dla ratowników. Bardzo nie chciałem, ale oczywiście się tam znalazłem. Bardzo podmokłe tereny, domy na palach, jezioro. W pokoju skakały po tapczanie żaby i jakieś zminiaturyzowane węże, które z sufitu spadały na moje ręce. Przyszedł opiekun i kazał mi przygotować referat na temat zawartości soli w wodzie. Na drzwiach wisiał plakat i zdaje się na nim coś było o tym wspomniane - tyle, że w obcym języku. Szybko mi przetłumaczył i zniknął. Chyba jednak miałem inne źródło wiedzy. Wyszedłem z pokoju i nagle znalazłem się we wnętrzu porsche 911 gt2 o kolorze #7FE19F, które okazało się moim autem służbowym. Niestety tradycyjnie zabrakło mi benzyny i miałem problem z powrotem do ośrodka. Jak już jakimś cudem z powrotem pojawiłem się w pokoju, przez otwarte drzwi ujrzałem kolegów z oddziału miejskiego. Poczułem się raźniej i mogłem się obudzić.

sobota, 5 kwietnia 2008

artykuł sponsorowany.


Miła, uprzejma, pomaga starszym, sprząta, gotuje, buty myje, łózka ścieli, chodzi po pieczywo. Gra jako-tako w szachy, w tysiąca, eurobusiness i badmintona. Od biedy Photoshopa obsłuży. Poza tym Firefox i DirectConnect++. Dyrygować lubi. Jak przez przypadek się nudzi... to potrafi temu zaradzić. Nie wiem po co poleciła się zareklamować.
Jedz, bo będziesz mały.

piątek, 4 kwietnia 2008

'ciota'.

Pewna amerykańska kobieta wyreżyserowała kilka lat temu film opowiadający o walce, cierpieniu, miłości oraz burzliwym związku głównej bohaterki. Tak się składa, że niechcący znam pewien polski odpowiednik - tylko znam, nie wchodzę w bliższy kontakt, nie widuję. Generalnie nie mam ochoty mieć do czynienia z tą osobą. A ponieważ jestem chamem to pozwolę sobie trochę obedrzeć ją z prywatności. Paradoksalnie ta prywatność jest przez sama zainteresowaną odkrywana ze szczegółami przed całym światem, więc tym bardziej nie mam skrupułów. Jeśli masz słabe nerwy i nie interesuje Cię życie (seksualne) innych to nie czytaj dalej. Może nie wiem zbyt wiele, ale jednak każda kropla może być interesująca. Zacznę może od tego, że dziewczyna nie jest samotna, bo jej złożony charakter na to nie pozwala. Partner zamieszkuje gdzieś, gdzie autobus przyjeżdża dwa razy dziennie, jest jeden sklep i nawet kościoła nie ma. Widują się rzadko a to dlatego, że jej życie to walka oraz cierpienie (o czym było wcześniej) i przeszkody zewnętrzne uniemożliwiają częstszy kontakt. Natomiast kiedy już się spotkają to zamiast porozmawiać o życiu, rozterkach, problemach wolą się ruchać. Przepraszam za słowo, ale oni się nie kochają jak zwykli ludzie. Nie przeszkadza im fakt, że kobiety trujące się tabletkami antykoncepcyjnymi po latach dotyka problem bezpłodności. Nie przeszkadza też fakt, że dziewczyna ma TE dni - najważniejsze żeby zaspokoić swoje potrzeby... Nie, nie dam rady dalej tego ciągnąć. Musisz obejść się smakiem. Takie zachowanie "woła o pomstę do nieba", jak mawiał mój ulubiony Prezes Oddziału Rejonowego WOPR Będzin aż wziął się za niego prokurator.

czwartek, 3 kwietnia 2008

hdr


Jak zwykle wystąpił po drodze problem. Te tutoriale to chyba dla jakiś cudaków piszą...

wtorek, 1 kwietnia 2008

ostrożnie, pożądanie.


Wiosna nadeszła (02.04 - już jej nie ma), można ubierać cieńsze odzienia wierzchnie. Na szczęście nie tylko po to, żeby ubrudzić je sobie jakimś śmierdzącym płynem cieknacym po bocznym słupku w autobusie... Jest ciepło i to nie podlega dyskusji. Ludzie się weselą, innym za złe nie mają, odjechać pozwalają. 'Komórka jako przedmiot niosący śmiertelne zagrożenie dla szwedzkich samochodów' - ktoś się podejmie?
Człowiek nigdy nie wie co w człowieku siedzi. Są to takie rzeczy, o których nauka milczy a my poznając je jesteśmy przepełnieni radością. Nauka milczy, ale już dziś wiadomo, że spory odsetek kobiet w Wielkiej Brytanii widzi tunel z kolorową tęczą. Widzą go podczas, gdy partner dotyka ich miejsc intymnych. Twierdzą, że nigdy wcześniej im się to nie zdarzało. Wcześniej to znaczy przed rokiem 2008. Co ciekawe, sporo z nich ma kochanków i to zjawisko nie występuje podczas zdradliwych igraszek. Niestety nie posiadam informacji na temat pochodzenia kobiet. Jestem jednak pewien, że Polki również brały udział w badaniu. Tyle ich przecież jest na Wyspach...

Ale dzisiaj straszny bajzel w mojej wypowiedzi. Niejasności proszę wyjaśniać we własnym zakresie.