piątek, 20 lutego 2009

komu to potrzebne...

Niech to szlag! Choroba już zagląda mi w oczy, lecz ja się tak łatwo nie oddam. Ale po kolei. Po pięciu minutach jazdy samochodem znaleźliśmy się... w górze, bo górami tego nazwać nie można. Kiedy po raz pierwszy ubierałem tego dnia kalesony już poczułem zimno a gdy tylko zobaczyłem tych wszystkich ludzi, w ich jakże wspaniałym sprzętem zmroziło mnie jeszcze bardziej. Ale nic, jak już przyjechaliśmy to nie ma odwrotu i moje spodnie z p. n. e. nie pokrzyżują mi planów. Hurra, mamy już snowboard na nogach i pozostaje tylko wstać i jechać. Okej, po takiej przerwie to wcale nie takie łatwe, od razu. Minęło kilka zjazdów aż deska zaczęła być pod moim panowaniem i nadeszła pora na zmierzenie się z orczykiem. Odstałem swoje w kolejce, już miałem złapać za rurkę, gdy okazało się, iż pomimo usilnych prób wpięcia lewej nogi za cholerę mi się to nie udaję. Stwierdziłem na głos, że "do dupy!" i po raz kolejny wszedłem na górę pieszo. Minęło jeszcze kilka kalecznych wjazdów zanim w miarę opanowałem technikę utrzymywania się w pionie. Kilka razy upadłem w taki sposób, że do tej pory nie wiem, jak moje kostki wytrzymały przekręcenie o tyle stopni. Bywa tak, że trzeba się ratować z całych sił, żeby nie zostać przejechanym. Z następnego razu będą zdjęcia to się razem pośmiejemy. Generalnie bardzo miło spędziliśmy czas, ale najgorsze wciąż było przed nami choć wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Otóż chodzi o nieszczęsny garaż. Żeby wprowadzić doń samochód trzeba chyba posiadać nadludzkie zdolności. Miotanie się z kłódką i drzwiami przy 4 stopniowym mrozie nie wpływa korzystnie na dłonie, które w rezultacie zostały odmrożone (chyba tak to się zwie). Co z tego, że w aucie miałem dwie pary rękawic... Najważniejsze, że po półgodzinnej szarpaninie autko ładnie zamknęliśmy i nikt nie musi wiedzieć o takich problemach.

wtorek, 17 lutego 2009

7 minut.


Watch C'etait un Rendez-vous | View More Free Videos Online at Veoh.com
Gdybym miał Mercedesa albo chociaż mieszkał w Paryżu zrobiłbym to dla swojej dziewczyny. Jako prezent na Walentynki. Przejechał z jednego końca francuskiej stolicy na drugi w ciągu siedmiu minut. A tak - musieliśmy chodzić po krakowskim śniegu i o mały włos nie zostać złapanym przez chorobę. Do tego ciągła walka by nie siąść w pociągu koło złych ludzi, choć wszyscy mężczyźni z góry uznawani są za podejrzanych.
Gdy już pogoda się wyklaruje i budżet pozwoli na dodatkowe wydatki zrobię coś podobnego na ulicach Katowic. Po zajęciach najlepiej, bo jakby mnie złapali to przynajmniej nie opuszczę.

piątek, 13 lutego 2009

gościnność.

Zazwyczaj, gdy się kogoś odwiedza to pada propozycja napicia się herbaty, kawy. Zazwyczaj ze strony gospodarzy domu. Tym razem również tak było. Z pełnego wachlarza wybrałem herbatę, ponieważ służyłem jako kierowca, więc na wino i tak o tej porze nie miałbym szans. Po kilku minutach ponownie zapytano mnie, czy wciąż reflektuje na ciepły napój - nie zaprzeczyłem. Na stole pojawiły się trzy kubki, ale goszczących się było czworo. No nic, nie rzuciłem się od razu do picia, nigdy tego nie robię, bo to źle wygląda. Tym razem to był błąd, ponieważ mój przydział został przywłaszczony przez pana domu... Hmm, może ma problem z doproszeniem się w codziennych warunkach. Nie mam nikomu tego za złe, bo śmieszna sytuacja z tego wynikła. Zatem w czasach kryzysu należy szybko sięgać po swoje, bo za chwile może zmienić właściciela.

poniedziałek, 9 lutego 2009

kula.

Dziewczyny lubią kule. I nawet badacze kobiecych umysłów nie potrafią tego wyjaśnić. W dodatku z pewnością im większe, tym lepsze. Ha! Wiem dlaczego niektóre dziewczyny (młode, z prawidłową przemianą materii) mają takie wielkie tyłki. Bo im większy, tym bardziej zbliża się do ulubionej figury jaką jest kula. W połączeniu z niskim wzrostem i wielkim brzuchem tworzy kształt doskonały. Zwały tłuszczu budują nieprzepuszczalną warstwę, która jakże skutecznie chroni przed mrozem i chłodem. Mogą w ten sposób zaoszczędzić na ubraniach wykonanych z odpowiednich na taką pogodę materiałów. Badania w wielu krajach (tak i w Polsce) wykazują upodobanie mężczyzn do takich sylwetek. Ponoć odchodzi się od kanonu piękna jakim jest szczupła dziewczyna, wzorująca się na modelkach z wybiegu. A to ciekawe. Założę się o rękawice, że względnie każdy chłop, którego wzrok padnie na dziewczynę z niestosowną nadwagą (+15/18 kilogramów) odwróci się z niesmakiem. Dlatego śmiem twierdzić, że wyniki tych ankiet są zafałszowane i w dodatku opracowywane przez kobiety, tak żeby nie było im smutno. Drugi punkt widzenia to zamiłowanie kobiet do męskich brzuchów, takich zaokrąglonych. Regułą wciąż jest bęben wystający poza spodnie a nie tzw. "kaloryfer". Przy mężczyźnie z ładunkiem kobieta czuje się bezpieczna i wie, że sama może sobie na nieco więcej pozwolić przy stole, zgodnie z jakimś tam przysłowiem o Kubie. Miało być o innej części ciała, lecz wiecie, rozumiecie... Justynka lubi wszystko, co mieści się w dłoni. I nie jest kulą, skądże. To będzie moje oficjalne stanowisko na papierze internetowym a gdybym kiedykolwiek powiedział, co innego to będę mógł się odwołać i obronić niepoczytalnością. Schizofreników nie chcą zatrudniać w zakładach pracy chronionej.

niedziela, 8 lutego 2009

11 lutego.

Za kilka dni obchodzić będziemy Światowy Dzień Chorego. Mam problem z porównaniem tegoż dnia z jakimś innym świętem. Do głowy przychodzą mi dwie możliwości, najpewniej nie do końca porównywalne. Mianowicie, Wszystkich Świętych i Dzień Dziecka. Podczas pierwszego z nich odwiedzamy zmarłych bliskich (naszemu sercu, niekoniecznie geograficznie) na cmentarzach komunalnych a wieczorami spotykamy się w domach rodzinnych, by porozmawiać o tym i tamtym. Nierzadko w towarzystwie wina. Chyba, że inne rody tak nie robią... Z kolei Dzień Dziecka to radość i zabawa wśród najmłodszych. Na festynach i placach zabaw. Stroniąc od alkoholu - zdecydowanie. I tu pojawia się problem. Jak znaleźć wspólny mianownik wszystkich trzech świąt. Spróbuję przedstawić moje wyobrażenie na temat obchodów Dnia Chorego. Najlepszymi przykładami są te przerysowane, więc mój oczywiście też taki będzie. Wybieramy się z wizytą na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Znajdujemy sobie jakiegoś pacjenta, który oddycha z pomocą aparatury medycznej i jest mocno nieprzytomny, ma ostrą niewydolność nerek i złamane kończyny dolne, nogi ma złamane. Przystawiamy do łózka krzesło, wyciągamy z torby butelkę wódki, nalewamy choremu i sobie po jednym. Wiwatujemy na całe gardło"Sto lat", "Niech mu gwiazdka pomyślności". Siostra oddziałowa w czapce klowna podaje choremu dodatkową ilość kroplówki, w tle radio nadaje Belye Rozy. Na trzeźwo to już tak nie śmieszy...

środa, 4 lutego 2009

małe dwadzieścia.

Już za parę dni, za dni parę ulubione święto młodzieży, czyli Walentynki. Dziewczyna z nadzieją czeka na wyjątkowe chwile a mężczyzna i tak wie, że będzie rutyna. Ale zawsze miło jest sobie pomarzyć. W związku z tym mam kilka propozycji dla oszczędnych, a właściwie kwota została wybrana pod wpływem innego czynnika. Zatem, oto kilka propozycji, jak z głową wydać 20 złotych:
  • Na pierwszym miejscu absolutny "must have". Bobo-test, czyli test ciążowy. Na opakowaniu napisano, że skuteczny w 99%. Tym, które opierają się na tego typu doświadczeniach życzę powodzenia i szczęśliwych Walentynek. A są takie, są. Pożerają testy niczym paczki ulubionych chipsów.
  • Na drugiej szali kładziemy polski towar eksportowy, czyli wódkę. Sądzę, że za tą znamienną kwotę wybór będzie raczej w grupie... niszowej, ale zawsze będzie tym oblać wynik testu. Uwentualnie można się skłonić ku zgrzewce piwa - ważne, żeby choć na chwilę zapomnieć.
  • Można kupić doładowania konta abonenckiego, jeśli ktoś preferuje pre-paidy. Następnie rzeczoną kwotę wydatkować na "rozmowę" bądź, dla odważniejszych, esemesy z drugą połówką i poinformowanie jej o zaprzestaniu rozszerzania zeń jakichkolwiek stosunków.
  • Tym, którzy wciąż się kształcą a wyjść z kryzysu nie mogą polecam jakąkolwiek książkę na temat kontaktów damsko-męskich. Na paperbacka winno wystarczyć, ale takie przecież są najmądrzejsze, bo piszą je ludzie życiowi.
  • Ostatni pomysł to zakup biletu na pociąg w kierunku bliżej nieokreślonym, ważne by jechał jak najdalej od naszego miejsca zamieszkania. I tylko w jedną stronę - tam.
Dla tych najbardziej zdesperowanych polecam cały pakiet za kwotę 100 złotych - satysfakcja gwarantowana. Przepraszam tych, którzy mają powołanie do bezżeństwa, ale niestety moja rada sprowadza się jedynie do stwierdzenia: "łapcie za co się da a później się zobaczy". Cokolwiek nastąpi - nie ponoszę odpowiedzialności. Trzeba próbować, za to nie idzie się do więzienia. Przynajmniej nie w "tych" sprawach.
Gdyby jeszcze ktoś mógł mi wyjaśnić, co targało panną Johansson, że zafarbowała swoje włosy na brązowo? To chyba nie był do końca czyn ludzki...

wtorek, 3 lutego 2009

ja piernicze.

Zjadłem sobie śniadanie w monopolu i teraz muszę się trzymać krzesła, żeby ustać dłuższą chwilę w miejscu. Brakuje mi siły do walki. Chętnie skorzystałbym z opcji autoporonienia lub zażył pigułkę wiedzy nieskończonej... Ku mojemu nieszczęściu żadna z tych ewentualności nie istnieje i zginę zaszczuty. "Ja pierniczę takie życie, co się na mnie tak gapicie"... A te Światy Wiedzy to i tak w piździec polecą!

niedziela, 1 lutego 2009

jak zostać singlem.

Siedzi chłop w szopie i skubie pierze. Idzie baba i gada:
-Skub, skub.
No to on ją ryp w pyszczysko. Brutal. To było brutal.
Siedzi chłop w szopie i baba siedzi w szopie. I nic... Taki dupa chłop. To było porno.
Siedzi chłop w szopie a baba w chałupie. I on ją skubie w dupę. Ciekawe...