sobota, 26 kwietnia 2008

łukaszek i jego postrzeganie głupoty własnej oraz innych.


Łukaszek dzisiejszego dnia wpadł na rewolucyjny pomysł umieszczenia weń zdjęć własnego autorstwa. Charakterologicznie jest poniekąd w gorącej wodzie kąpany, do tego zachęcony sprzyjającą pogodą w to sobotnie popołudnie postanowił od razu przejść do czynów. Jako ekologicznie poprawnego użyć roweru postanowił. Wziąwszy do rąk pompkę samochodową, doprowadził do stanu prawdziwej użyteczności przednie koło. A ponieważ Łukaszek miewa różne dziwne pomysły postanowił z pompki zrobić więcej pożytku. Dmucha ona, więc można ją użyć do nadmuchania wszystkiego. Taka myśl natchnęła jego umysł. Odkręcił nakrętkę, przystawił końcówkę węża i czar prysł... Plompka nie nadawała się do tego co sobie zamierzył - całe powietrze z kluczowej części uszło. Na szczęście jest jeszcze druga goleń - pomyślał. Niestety na niewiele się w tej sytuacji zdała. A ponieważ misja została podjęta musi być wykonana do końca. I tak oto Łukaszek wyruszył na łowy z 10 milimetrami amortyzacji a właściwie jej brakiem... Jednak żelazne łydki i amore pomidore pozwoliły mu dzielnie dotrzeć na pozycje strategiczne i wykonać założone cele. Będąc praktycznie w centrum przypomniał sobie o istnieniu sklepów rowerowych i prawdopodobieństwie posiadania przez owe odpowiedniego rodzaju pompki. Apatycznie podążał główną ulicą rozglądając się po witrynach, lecz nigdzie nie mógł dostrzec tego jedynego. Już miał się kogoś pytać, ale miasto wyglądało jak Pułtusk w '72. Aż wreszcie jest! Sklep rowerowy trzeciej klasy, ale trzeba mieć nadzieje. Spojrzał na zegarek - była 16:39. Jeszcze miał szanse. Zbliżył się, pociągnął za klamkę i... świat się zawalił. Zamknięte - mimo, że nie było jeszcze godziny siedemnastej. Wtedy jak grom z nieba spadło na niego olśnienie. Dzisiaj przecież jest sobota - pełen zrezygnowania popchnął rower ku jezdni, wsiadając na niego zarazem. Pogodzony z losem ruszył co sił w nogach pod uliczną górę, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Brak powietrza w amortyzatorze zmusił go w pewnym momencie do słusznego ograniczenia prędkości, ale mógł delektować się uczuciem bycia perpetum mobile. Dotarłszy do niezależnego miasta wyprzedził motorower z przyczepka - nie lada wyczyn w oczach przechodniów. Radość nie trwała wiecznie, bo już za chwilę otrzymał potwierdzenie swoich przypuszczeń. Kobieta wymusiła pierwszeństwo wykazując się nieznajomością przepisów lub brakiem mózgu. A może i tego, i tego... Chociaż skądś musi ten sygnał wypływać. Pedały same się nie nacisną. Łukaszek pozdrowił ją gestem powszechnie uznawanym za obraźliwy i ruszył w swoją stronę. Pewnie i tak go nie dostrzegła, bo rzadko która ma czelność spoglądać w wewnętrzne lusterko wsteczne. Na tym koniec przygód.

A jeśli masz kolejne dziesięć minut wolnego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz