niedziela, 7 lutego 2010

czy lubimy?

Jeszcze w XX w., w ówczesnym ZSRR panowała moda na tzw. psychuszki. Były to zakłady rzekomo psychiatryczne, w których zamykano ludzi, którzy zdaniem władzy nie byli jej przychylni, krytykowali ją. Właściwie nie mieli konkretnego powodu, by zamykać ludzi w więzieniach, więc wysyłali ich do takichże zakładów. Tam lekarze stwierdzali chorobę o nazwie schizofrenia bezobjawowa. Taka zwykła, popularna schizofrenia to m. in.: urojenia, to jest dobre - omamy w postaci głosów komentujących lub dyskutujących, niski poziom aktywności ruchowej. Natomiast jeśli idzie o schizofrenie bezobjawową to myślę, że przebiega ona... bezobjawowo. Zatem bardzo łatwo można było u konkretnego pacjenta stwierdzić obecność tejże choroby psychicznej i zastosować wobec niego leczenie doraźne, na przykład borowanie wolnoobrotowym wiertłem zdrowych zębów. Musiało być niewesoło. Chyba już lepiej byłoby być naprawdę chorym i trafić na "regularne" leczenie. Ja to nawet myślę, że kontakt z taką osobą może być ciekawym doświadczeniem. Może to i niedojrzałe, ale na przykład taki Lot nad kukułczym gniazdem bardzo fajnie się ogląda. Choć to tylko film na pewno po części pokazuje jak takie osoby się zachowują. Do życia w społeczeństwie raczej się nie nadają, ale w szpitalu mógłbym z nimi poprzebywać. Oczywiście w podobnym charakterze jak McMurphy, czyli tego mniej świrniętego. Tacy ludzie nie wydają się jakoś szczególnie niebezpieczni. Pewno się mylę. Jednak ten temat jest ciekawy, gdyż po niespełna trzydziestu latach od powstania (arcy)dzieła Milosa Formana mamy okazję ponownie znaleźć się w zakładzie zamkniętym, w którym rządzi socjopatka grana przez Angelinę Jolie. I chociażby ze względu na tą kreację Przerwana lekcja muzyki warta jest obejrzenia. Odniosłem wrażenie, że akcja obydwu tych filmów dzieje się dokładnie w tym samym miejscu - bardzo podobny układ pomieszczeń, sam wystrój. Sądzę, że ludzie lubią patrzeć na wariatów. Nie wiem, czy pocieszają się w ten sposób, że są normalni, czy wręcz przeciwnie - szukają w sobie cech wspólnych z pacjentami. Już każdy musi sam rozsądzić. Tak czy inaczej, lubimy świrów. Najlepiej takich, którzy robią dużo szumu wokół siebie. Ci, którzy nie współgrają emocjonalnie z otoczeniem spychani są na boczny tor, zapominani i tylko czasami, ktoś zada sobie trud by do nich dotrzeć. Nie oszukujmy się - człowiek smutny (żalowy) szybko się nudzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz