sobota, 19 lutego 2011

ostrzeżenie.

Moja dziewczyna nazywa mnie weekendowym alkoholikiem, ale to co mi się przydarzyło miało miejsce około południa w piątek, dzień pracujący. Pomimo iż w pracy nie było kierownika o żadnych trunkach mowy być nie może. Rozmawiałem z miłą panią, nie była nasza pierwsza rozmowa, ponieważ umówiliśmy się wcześniej w środę. Już na początku zastrzegła, że to nie będzie ostatni kontakt, gdyż decyzji jeszcze podjąć nie może. Cóż, zawsze dobrze z kimś porozmawiać zamiast wysłuchiwania jęków o rezygnacji, więc toczyliśmy dialog przez jakieś 20 minut. Mniej więcej w jego połowie pani opowiedziała historie o jej poprzednim kontakcie z konsultantem, który miał grozić jej nieoddzwonieniem jeśli nie podejmie decyzji natychmiast. Oczywiście tego nie uczyniła a on obietnicy dotrzymał. Pochwaliła mnie za miła rozmowę i właściwie za to, że była to rozmowa a nie żądania. Niby nic specjalnego, ale jakieś pięć minut po tym połączeniu usłyszałem głos, który niskim tonem powiedział: rób to. Połączenie było przerwane, sprawdziłem. Wokół mnie wszyscy też byli zajęci sobą. Kto to powiedział? Jakiś głos z zaświatów. Tylko o co mu chodziło? Co mam robić? Fakt, może trochę się obijałem, ale nie na tyle, żeby siły nieczyste musiały mnie upominać. Później, jeszcze parę razy słyszałem swoje imię wypowiedziane w podobnych okolicznościach jak pierwszy rozkaz. Dziwna sprawa. Mam nadzieje, że to nie "suchy kac"... Rzeczywiście, był przede mną piątkowy wieczór... Sprawdzę, co będzie się działo za tydzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz