niedziela, 20 stycznia 2008

też mi rodzina.


Graliśmy dwa razy z rzędu i obydwa pojedynki zakończyły się moją przegrana. Jeszcze żeby to był ktoś obcy. Nie! To rodzina mnie ogrywa. Na swoją obronę mam tylko tyle, że pierwsze starcie odbywało sie z włączonym programem, który istotnie zmniejsza przepustowość karty sieciowej (?), która jednak odgrywa dużą rolę w grach sieciowych. Nieistotne. Rewanż odbył się w atmosferze prawdziwego turnieju. Wiesz, wszyscy w jednym pokoju, każdy widzi swojego wirtualnego przeciwnika siedzącego na krześle obok. Mimo przyjemnego klimatu nie kończy się to dla mnie korzystnie.
Całe szczęście, że oprócz grania razem możemy jeszcze porozmawiać, pośmiać sie z czyjejś nowej żony oraz obrazić fotografa weselnego.
W Europie powstają najlepsze filmy, ale ze względu na łatwiejszą dostępność tych zza Oceanu trzeba i je oglądać. Tym razem był to pseudo-straszny thriller, którego tytułu nie warto wspominać. Nawet wprowadzenie obiektywnie ładnej dziewczyny nie spowodowało, że wytrwaliśmy do końca. Szkoda pisać. Jedyne co ewentualnie mogę uznać za zaletę to udział aktora, który w pewnym serialu wcielając sie w taksówkarza pomagał ludziom. Tyle.

Raz to za mało. Rób to tyle razy ile jesteś w stanie i masz prawdziwą ochotę na więcej. 'O tak'!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz