niedziela, 17 lutego 2008

a jednak.


Miejsce niestety już dobrze znane, poprzez odsłonięcie tiulu doświetlane. Wciąż jednak niedostatecznie, lecz sytuację trochę uratowało ISO 400. Przyjazna atmosfera, wcinanie kocich języczków i wciskanie się w szczeliny. Pomimo porannych obaw sesja (nie lubię tego słowa i wcale nie ze względu na skojarzenie z trudnym okresem w życiu studenta) zakończyła się jak najbardziej pomyślnie. Pomimo kilku gniotów. Ech, ciekawe co mnie jeszcze spotka w tej dziedzinie...
Bym zapomniał - dziękuję osobie po drugiej stronie obiektywu, czyli modelce [tutaj emota z uśmiechem].

1 komentarz:

  1. Proszę bardzo, z miłą chęcią będę jeszcze Twoją modelką, ale tym razem wole w plenerze :D Mój ciasny pokój już irytuje ;)

    OdpowiedzUsuń