czwartek, 26 czerwca 2008

podryw.


Kiedyś w filmach padało wiele wyjaśniające zdanie: chcesz posłuchać moich płyt? Zadawali je zarówno mężczyźni jak i kobiety. Oczywiście był to tylko pretekst by zwabić ofiarę na własny teren i tam wykorzystać. Tego typu podrywy zazwyczaj kończyły się i zaczynały tej samej nocy. Noo, może czasami o poranku dnia następnego... W dzisiejszych czasach sytuacja ma się podobnie z tą różnicą, że nikt nie daje się nabrać na żadne słuchanie płyt - wszystko jest jasno powiedziane. Pewnego razu w województwie zachodniopomorskim miały miejsce wydarzenia w pewien sposób obrazujące ten temat. Dziewczyna poznała chłopaka. Od razu spodobali się sobie, ale że on był z dobrego domu to zwlekał z konsumpcją. Ona była już naprawdę napalona, lecz nie umiała go zachęcić do siebie. Wpadła na pomysł, że zrobi to z pomocą stanika, który to atrybut ponoć tak działa na mężczyzn. Poszła zatem do sklepu z ekskluzywną bielizną stwierdziwszy, że jeśli kupować to porządnie. Zdecydowała się na komplet z wielkimi majtami, gdyż biodra i tyłek miała ogromne. [Nie dziwota, że chłopak przemóc się nie mógł]. Przymierzyła kilka zestawów nim znalazła ten właściwy - zielony biustonosz i magnoliowe majty - była pewna, że zadziałają na jego wyobraźnie. Wydała bagatela 214,73 złotych. Zadowolona pożegnała się z koleżanką i czym prędzej pobiegła do domu, by przebrać się w nową bieliznę, zwaną dalej łachami. Oczywiście przedtem umyła się tu i ówdzie, gdyż spociła się w autobusie. Teraz musiała w jakiś sposób zwabić swojego chłopaka do mieszkania. Wymyślić powodu nie umiała, więc matki się spytała. Kran w kuchni im ciekł i pomyślała, że może Marianek (bo tak na imię miał córki wybranek) coś zaradzi. Andżela czym prędzej za słuchawkę złapała i wyszeptała do niej: "Cieknie mi. Kran cieknie. Przybywaj". Chłopak grzeczny nie pytał o szczegóły wybiegł z domu jak oparzony. Do dziewczyny miał siedem minut i czterdzieści pięć sekund szybkiego marszu, lecz ze względu na powagę sytuacji postanowił odcinek ten przebiec ryzykując pot na czole. Zdyszany dzwoni do drzwi - Andżela już w łachach mu otwiera. On zawstydzony wzrok na jej stopy spuszcza i oczom jego ukazuje się kupa. Psia kupa na nich. Nie zwrócił jej uwagi i udał się do kuchni celem kranu naprawy. Wziął francuza i kolanko dokręcił. Awaria usunięta. W ten czas do akcji rusza ukochana. Kładzie się przed nim na podłodze tak dynamicznie, że ramiączko prawe zsuwa jej się. Marian czerwony ze stresu robi się, sytuacja to dla niego nowa. Już ma na nią się położyć kiedy to kupa na jej stopie znać o sobie zapachem daje. Nie wytrzymał biedaczysko i powiedział jej o smrodzie. Ona chytrze to wykorzystała, stanik nowy ściągnęła i nim łajno przetarła. Marianek w siódmym niebie, całowali do wieczora się. Morał z historii jest taki: dziewczęta, noście staniki!

2 komentarze:

  1. CZŁOWIEKU! 16.06. wrzuciles ostatni digart! Przestan bredzic i bierz sie do roboty!
    milego dnia zycze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. o wybacz, kajam sie publicznie - cofnelam sie do postu z wtorku, trzymam za slowo ze zdjecia beda po weekendzie.

    Klaniam sie unizenie (czy jakos tak)

    OdpowiedzUsuń