niedziela, 6 lipca 2008

penn.


To Justyna. Od wczoraj pragnie być nazywana Penn. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale bardzo się jej to nazwisko podoba. Moje już nie - teraz chce być Penn. Może to ze względu na tego amerykańskiego aktora. Oglądaliśmy Dead Man Walking, w którym tenże grał główną rolę. Dzieło z gatunku "niby jest akcja, lecz nic się nie dzieje". Sean grał więźnia skazanego naśmierć za gwałt i morderstwo. Z pomocą pewnej siostry miłosierdzia (w tej roli Susan Sarandon) stara się o ułaskawienie - niestety bezskutecznie. Początkowo nie przyznaje się do winy (jak większość ludzi przesiadujących w więzieniach), ale kilka dni przed egzekucją wyznaje Helen jak było naprawdę. Nawet test na wariografie nie pozwala oszczędzić mu życia. Bardzo smutny film, z dużą ilością biblijnych cytatów a także szczyptą rasizmu. Można sprawdzić swój pogląd na temat kary śmierci...
Wracając do Justyny Penn - nawet marny Into The Wild jej nie zniechęci. To musi mieć jakiś głębszy podtekst... Cóż, ja już nie zamierzam dochodzić prawdy.

1 komentarz:

  1. trzeba było powiedzieć, że chcesz... :D a tak to sobie spokojnie oglądałam :p

    OdpowiedzUsuń