sobota, 23 sierpnia 2008

oglądajcie.

Zacznę od Przebudzenia. W roli głównej Jessica Alba, która moim zdaniem już nie jest... taka fajna jak kiedyś, kiedy nie znałem jej jako aktorki. Ostatni film, z którego ją pamiętam to Oko i ze szczerym żalem muszę stwierdzić, że nie nadaje się do tego typu filmów. Jej uroda jest zbyt dziewczęca i w chwilach grozy stwarza wrażenie, że sytuacja w której się znajduje nie jest dla niej taka straszna - to jest moja subiektywna opinia. Podobnie, rzecz ma się w Przebudzeniu. Niby thriller, ale strachu nie zaznałem. Z kolei interesujące zjawisko poznałem - świadoma narkoza. Polecam poczytać na ten temat. Poza tym film trochę zagmatwany, w pewnym momencie nie wiedziałem, co jest prawdą a co nie. Z braku laku można obejrzeć, ale w sumie to nie widzę sensu...
Dobranoc, kochanie. Znacie Gwyneth Paltrow? Ktoś na pewno. Więc jest to dzieło jej brata. Nie... Dzieło to za duże słowo. Od pierwszych minut wiedziałem, że ten film to porażka, ale było coś, co sprawiało, że wytrzymałem do końca. A raczej ktoś - Penélope Cruz. Z pewnością nie jest to jej najlepsza rola, ale zawsze miło jest na nią popatrzeć. Nawet gdy ma związane włosy i "naciągnięte czoło". Główny bohater pisze muzykę do reklam i śni o pewnej kobiecie (właśnie Penny). Sny dnia poprzedniego kontynuowane są następnej nocy i zaczynają przybierać formę erotyczną. Później spotyka ją w prawdziwym życiu i coś z nią kręci, ale z kobietam obchodzić to on się nie umie o czym świadczy związek z obecną dziewczyną. Może to i jest fajna produkcja, lecz ja za takim kinem nie przepadam. Sorry Jake.
I wreszcie Kierowca dla Wiery. Dotarł do nas wnet cztery lata po premierze światowej, ale warto było czekać. Jak wynika z tytułu głównym bohaterem jest kierowca jakiegoś starego ruskiego wozidła, nie wiem cóż to za model. Służy generałowi wożąc go gdzie ten zechce. Wozi również jego kaleką córkę, w której oczywiście się zakochuje. W międzyczasie kocha się (ten kierowca) zwierzęco ze służącą, zrywając jej majtki z tyłka - to dopiero scena. Gdy córka generała rodzi dziecko, wszyscy pięknie się nim opiekują. Mniej więcej od połowy można się spodziewać dramatycznego finału, ale nie jest aż tak źle. Wszystko w klimacie muzyki lat 60. czyli, Roy Orbison i inni. Akcja trzyma w napięciu, więc 100 minut mija jak z bicza strzelił.
I wróciłem do Gotowych na wszystko, ale to przecież babski serial i nie będę komentował...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz