poniedziałek, 6 października 2008

ból i przed nim obawa.

To mój pamiątkowy aparat na zęby. Taki na noc, bo byłem zbyt mały by zrozumieć, że to dla mojego dobra i niekoniecznie trzeba się wstydzić. Stały nie był mi potrzebny ze względu na mała wadę. Ten zresztą też niezbyt długo nosiłem, bo zaczął mnie denerwować i w zasadzie już wtedy spełnił swoją rolę - to była moja własna dojrzała decyzja, chyba jedna z pierwszych. Dzisiaj gdy go wyciągnąłem by spojrzeć w przeszłość z zadumą od razu zaczął mnie szczypać język. Pamiętam, że był z tym problem. Ostre krawędzie powodowały podrażnienia. Może opowiem przy okazji małą anegdotkę na temat aparatów ortodontycznych wkładanych. Jest to oczywiście bezpośrednia aluzja do Karola Strasburgera, prowadzącego pewien niegdyś popularny teleturniej w telewizji publicznej. Wymieniałem kiedyś z kimś opinię na temat takowych i moim problemem była mokra poduszka, codziennie rano. Coś dziwnego się działo, że spałem z otwartą paszczą i ślina ściekała na poszewkę, niosąc za sobą poranne suchoty w jamie ustnej. Uważałem to za jak najbardziej naturalny symptom. Jednak nie wszyscy mieli takie przygody. Koniec anegdoty. Wtedy ta rozmowa była zabawna ze względu na stosunki jakie łączyły mnie z osobą, z którą toczyłem debatę. No cóż, nie zaważyło. Chodzi o to, że dzisiaj spędziłem jakiś czas z moją rodziną majstrując przy samochodzie zasilanym gazem lpg. Jakieś czyszczenie filtra powietrza, grzebanie w gaźniku, regulacja obrotów silnika. Szczerze napisawszy miałem spore obawy przed każdorazowym przekręceniem kluczyka w stacyjce i uruchomieniem rozrusznika. W ten czas oddalałem się na bezpieczną odległość i zwracałem swoim tłustym obliczem w stronę ewentualnego centrum wybuchu. Na szczęście żadna tragedia nie miała miejsca i wyniosłem z tego tylko gaśnicę samochodową. Teraz mogę tylko się zastanawiać, czy mój nocny śliniak będzie podobał się wnukom...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz