niedziela, 23 listopada 2008

zima, zimno, lód.

Miało być coś innego na zdjęciu, ale przez pieprzoną Coca-Colę dostałem czkawki i nie umiałem utrzymać aparatu. W każdym razie chciałem pokazać śnieżycę a wyszło coś... niecenzuralnego. W zasadzie to każdy może sobie wyobrażać co chce, interpretacja dowolna. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że nie mam opon zimowych. Muszę jak najszybciej jakieś zdobyć, bo wierze, że jeśli auto postoi w takich warunkach przez tydzień to potem będę mógł tylko zepchnąć je z urwiska. Gdyby ktoś coś słyszał o 12" zimówkach byłbym zobowiązany. Tymczasem muszę jeździć do pracy autobusami i strasznie marznąć. Później biec do domu, żeby nie było mi zimno też muszę. Jeszcze dwa lata temu bym zaryzykował - teraz już nie. To chyba znaczy, że dojrzałem, co? Dzisiaj przyjedzie po mnie p. Grzegorz. Sam się zadeklarował, chyba mnie "bardzo lubi". Nie miałem serca odmówić. Nie wiem, czy to forma zadośćuczynienia czy tylko chęć spełnienia dobrego uczynku. Dla mnie nie ma to znaczenia.
Na regały rzucili jakieś skrzyneczki przyozdobione brokatem. Wszystkie kobiety podchodzą, otwierają i się cieszą a ich faceci tylko patrzą z uśmiechem. Nie powiem, żeby mnie to nie zaintrygowało. Dwie takie szkatułki zostały ukryte pod ladą przed klientami, bo jakaś kierowniczka chce je kupić, ale widocznie jeszcze nie ma na nie pieniędzy, nie wiem. A co jest w środku? Tona jakichś tanich kosmetyków do makijażu. Masakra. Normalnie każda dziewczyna się tym podnieca. Nieważne, że potem brokat jest poprzyklejany na rękach oraz ubraniu. Na szczęście nie wiem jaką cenę ma to "cudo", lecz nie spodziewam się niczego drogocennego.

1 komentarz: