poniedziałek, 26 stycznia 2009

burn baby burn.

Tego roku w moim terminarzu, którego nie mam, pojawiły się już dwa wpisy "wesele". Cieszę się miłością państwa młodych, ale równocześnie rodzi się obawa: ja mam tańczyć? się spocić w tańcu? Bardzo czarny scenariusz i niestety ponadnormatywna ilość trunku wysokoprocentowego (wiadomo jakiego) zapewne go nie wybieli, jak to się dzieje w większości podobnych przypadków. Ponoć mój rodziciel i kilku chłopów z rodziny mieli z tym problem aż do czasu, gdy nagle coś w nich pękło (a raczej się złożyło) i obracali panny na weselach oraz zabawach. Ja niestety wciąż czekam na ten moment... Ona jeszcze bardziej.

Tymczasem spacam (pocę się okresowo, cyklicznie) się li tylko w autobusie. Końcówka stycznia a ja mokry jak wieprz, którego na ubój wiozą. Egzekucja trwała symboliczne osiem minut a jej skutek poznam w końcu tygodnia. Mam nadzieje tylko, że nie śmierdzę "perfinem" o smaku bezdomnych z mieszkaniem, gdyż specjalnie wcześniej wstałem by się wypachnić.

The Trammps - Disco Inferno

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz