- Na pierwszym miejscu absolutny "must have". Bobo-test, czyli test ciążowy. Na opakowaniu napisano, że skuteczny w 99%. Tym, które opierają się na tego typu doświadczeniach życzę powodzenia i szczęśliwych Walentynek. A są takie, są. Pożerają testy niczym paczki ulubionych chipsów.
- Na drugiej szali kładziemy polski towar eksportowy, czyli wódkę. Sądzę, że za tą znamienną kwotę wybór będzie raczej w grupie... niszowej, ale zawsze będzie tym oblać wynik testu. Uwentualnie można się skłonić ku zgrzewce piwa - ważne, żeby choć na chwilę zapomnieć.
- Można kupić doładowania konta abonenckiego, jeśli ktoś preferuje pre-paidy. Następnie rzeczoną kwotę wydatkować na "rozmowę" bądź, dla odważniejszych, esemesy z drugą połówką i poinformowanie jej o zaprzestaniu rozszerzania zeń jakichkolwiek stosunków.
- Tym, którzy wciąż się kształcą a wyjść z kryzysu nie mogą polecam jakąkolwiek książkę na temat kontaktów damsko-męskich. Na paperbacka winno wystarczyć, ale takie przecież są najmądrzejsze, bo piszą je ludzie życiowi.
- Ostatni pomysł to zakup biletu na pociąg w kierunku bliżej nieokreślonym, ważne by jechał jak najdalej od naszego miejsca zamieszkania. I tylko w jedną stronę - tam.
Gdyby jeszcze ktoś mógł mi wyjaśnić, co targało panną Johansson, że zafarbowała swoje włosy na brązowo? To chyba nie był do końca czyn ludzki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz