poniedziałek, 7 grudnia 2009

przyszyta kołdra.

Była swego czasu na koloniach i obozach moda na przyszywanie do łoża części pościeli. Nie pamiętam czemu miało to służyć, ale pewnie jak większość tego typu żartów było tylko źródłem śmiechu. Albo sypanie soli na prześcieradło. Ubaw po pachy a w zasadzie to mocz... I teraz: jest taki film, po którego obejrzeniu ma się ochotę zrobić te dwie wspomniane czynności na raz. Bez niczyjej pomocy, z własnej woli. Paranormal Activity, bo tak zwie się to dzieło, to film bardzo niskobudżetowy, ale za to konta jego twórców jak sądzę bardzo się rozszerzyły. Ten kto oglądał Blair Witch Project będzie zadowolony. I proszę się nie zniechęcać tym, że przez pierwsze 50-60 minut w zasadzie nic się nie dzieje, tak jak i w przypadku historii o wiedźmie z Blair, ale ten kto oglądał to wie, że ciarrry były. Teraz też są, oj są. Nie wiem na jakiej zasadzie takie filmy się opierają, ale zawsze włosy dęba mi stają. Wszystkie, wszędzie. I nie trzeba nic rozumieć, bo to przecież nie Wojna Polsko-Ruska...

2 komentarze:

  1. To w Blair Witch było jednak coś strasznego? Kurcze, jaka szkoda, że zasnęłam w trakcie tych pierwszych 60 minut, w czasie których nic się nie działo:( i jak dobrze, że wiem, co by mnie czekało na Paranormal Activity - bo już nie czeka:) dzięki za obejrzenie, pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. aha, a w tytule chodziło Ci o kołdrę?:)
    restauracja dziś ruszyła, wpadaj na wino Kondrata, Sępie.. miłości;)

    OdpowiedzUsuń