wtorek, 8 stycznia 2008

leber.

Odkąd naprawdę zacząłem używać swojego mózgu, czyli jakoś w połowie liceum, twierdzę, że choroba się mnie nie ima, czepia, łapie- jak kto woli. Dlatego z tego miejsca pragnę poinformować, że gro usprawiedliwień lekarskich było wystawionych z przymusu, a co za tym idzie nie do końca odzwierciedlały prawdziwy stan ciała. Bo to kartkówka, marne zaliczenie a czasami po prostu najzdrowsze lenistwo. Jeśli ktokolwiek czuje się oszukany to bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że za to wyznanie nie będę pozbawiony wolności...
Czemu o tym pisze? Dzisiaj masz do czynienia z dniem wyznań. Jestem chory, tak prawdziwie i czynność, która byłaby w stanie mnie z tego wyciągnąć nie może mieć miejsca, bo po prostu nie mam na nią siły. Á propos choroby- do końca nie wiem cóż to jest, bo lekarz zdiagnozował mnie na podstawie rzucenia okiem na moje ('tylko') zaczerwienione gardło i tego co zdołałem powiedzieć do czasu aż mi bezczelnie przerwał. Normalnego człowieka pewnie nie obchodziły by moje objawy, ale on jest lekarzem i powinien sie zainteresować pacjentem. Chyba, że teraz jest nowa dyscyplina pracy: kto 'wyleczy' więcej ludzi w ciągu dnióweczki. Jeśli szanowny Pan Doktor bierze udział w tych zawodach to życzę powodzenia, na pewno zajmuje Pan jedną z czołowych pozycji, psia mać.
Nie wierze w lecznictwo publiczne. W prywatne, z moim małym doświadczeniem jako chorego, również nieszczególnie. Natomiast obserwując przebieg leczenia moich najbliższych obraz wcale nie staje się kolorowy. Taka prawda.
Radzę Ci sie zastanowić nad skutecznością polskich lekarzy.

Muszę się już położyć. Rychłego powrotu do zdrowia wszystkim cierpiącym.

2 komentarze:

  1. Życie w świecie 4 godzin pół-snu
    realizm zlewa się z oniryzmem
    kolory nabierają kształtów
    a świadomość płata figle
    a sesja się zbliża odmierzana kolejnymi kolokwiami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze żywy czy już umartwiony:)

    OdpowiedzUsuń