środa, 11 czerwca 2008

siódma rano.

Coś mnie budzi o 5:24... Na pewno nie jest to zaproszenie do gry w pokera o dużą kasę, dlatego ponownie układam się do snu. O siódmej słyszę Wet and Dirty i nie ma odwrotu - wstaję. Śniadanie, kupę, telewizor pomijam. Ubieram swoje nowe korale. Błyszczą się jak... nożyczki skradzione piętnaście lat temu ze szpitala. Jedna z kulek odnajduje swoje miejsce tuż pomiędzy moimi piersiami. Może dzięki temu kogoś poderwę. Psikam się już zwietrzałymi Być Może i wychodzę czym prędzej by zdążyć. Dosyć ciężko mi się biega w moich nowych bucikach albowiem są troszkę przymałe. Udaje mi się dotrzeć na czas, po chwili podjeżdża on. Wsiadam, a wewnątrz już multum spoconych ciał. Walkę o miejsce kończę zwycięsko. Kolega z naprzeciwka spogląda na mój dekolt a ja delikatnie poprawiam włosy. Pot leje mi się po czole, coraz słabiej widzę na oczy. [tutaj nastąpiła przerwa w dostawie prądu] W końcu wysiadam, czuję, że sukienka przykleiła mi się do tyłka - muszę prędko coś z tym zrobić. Proszę pierwszego lepszego faceta, by pomógł mi się pozbyć tego problemu. On wyciąga swoją haftowaną chusteczkę, wkłada ją powoli pod moją sukienkę i delikatnie wyciera spocone pośladki. Dziękuję podając dłoń. Pytam o jego numer gadu-gadu. Niestety - nie posiada. A już myślałam, że w końcu znajdę kogoś na jedną noc. Znów wpadłam jak banan w wodę z kranu...

Już trudno, muszę pędzić do pracy. Jeśli znów się spóźnię szef nie będzie zadowolony i na pewno nie uda mi się go ubłagać tym sposobem, którego użyłam ostatnio. Przyspieszam nieco kroku. Czuję na sobie wzrok mężczyzn. Ach, jakie to miłe. Wchodzę do biura. Witam tą nędzną recepcjonistkę oschłym "cze" i wskakuję do windy. Koleżanki już tam są. Komentują za plecami moje korale. Chyba nie tylko je. Odwracam się do nich i z wyrazem twarzy ździry pytam o co im chodzi. Twierdzą, że moje korale to gówno. Łapię za nie i silnym pociągnięciem zrywam z szyi. Rozbrzmiewają brawa. Chyba się zaczerwieniłam. Siadam przy swoim biurku i odbieram pocztę ze służbowego maila. Andrzej z współpracującej z nami firmy zaprasza mnie na pilates... u niego w domu. Nie jestem w stanie odmówić. Ubiorę moje nowe spodnie z lycrą. Będzie zachwycony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz