poniedziałek, 2 czerwca 2008

ten pierwszy.


Przez cała niedziele nikt mi nie złożył życzeń z okazji Dnia Dziecka. Chyba się nie kwalifikuje ze względu na potworną facjatę. Niedziela upłynęła szczęśliwie z niespodzianką. Miało być smutno i z nosem nad książkami, ale zważywszy na silny Justy charakter oczywiście stało się inaczej. Wypiłem kawę z ekspressu, uprzednio wysępioną u mamy. Na obiad rolada, która zawsze przypomina wielkiego stolca. Założę się, że nie tylko mi. W świątyni ksiądz czytał jakiś list od arcybiskupa Nycza - nuda. Dzień dziękowania, którego nikt nie przestrzega. Najważniejsze, że zza mównicy poleciało "cider-fest". Cokolwiek to jest brzmi prześmiesznie w tej sytuacji i całe szczęście, że to już był koniec eucharystii, bo musiałem pysk trzymać mocno. Nie sam.
Nad wodą fajnie jest, ale gdy trzeba długo czekać Łukaszek staje się rozkapryszony. Jak przychodzi co do czego to woli bawić się grabkami. Nawet marnego LOL nie udało się napisać, bo miejsca mi brakło. Żal. Potem popis w wodzie i obiad w gardle. Nie szkodzi. Na kocu poczęstunek srogi - drożdżówki, kawa, oranżada, woda mineralna, jabłka, banany - co chcesz. "Nie wstydź się, Łukasz. Bierz". Kiedy mi naprawdę nie chciało się jeść. Choć czego innego panu S. bym nie odmówił, bo potrafi przekonywać. I w wodzie długo siedzi pomimo słusznego wieku. Fajny jest.
Starsi ludzie strasznie się gorszą na wulgarne słownictwo młodzieży. Na pewno nie jest to przyjemne dla ucha, ale z drugiej strony ciekawe jak oni zachowywali się w swoim kwiecie.
Wszystko rowery wodne rozkradli. W budce WOPR wołają półtorej godziny, po 20 minutowym spacerze do "Żagla" spiskujący pan zażyczył sobie godzinę lub więcej jeśli komuś się spodoba. Przynajmniej masaż stóp mieliśmy za darmo.
Potem znów miało być edukacyjnie. I co? Nic. Proponuje na porodówce krzyczeć ródź zamiast przyj - brzmi zdecydowanie lepiej. Bo co to znaczy? Lekarz woła do dziecka "przyjdź" tylko z nerwów ucina mu końcówkę. Jeśli tewuen przyjdzie z kamerą będzie to nieprofesjonalnie brzmiało. A może on mówi do przyszłej matki "przyjm (to po polsku?) naszą pomoc". I wtedy siostra czule wyciera jej spocone czoło. To też jakaś nauka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz