sobota, 21 czerwca 2008

western z tagorem.

Taa, dużo kilometrów w jedną stronę, byle tylko do Kokotka dotrzeć (kto do licha wymyślił taką nazwę?). Tam już czekał tłum ludzi, ale to jest nieważne, bo za darmo można było zjeść: kiełbasę, kaszankę, ciasto, kurczaka; wypić: piwo (jakżeby inaczej), napoje gazowane, kawę i raczej herbatę. Oczywiście asortyment wzbogacano towarami podstołowymi a ponieważ regulamin nie obowiązywał było to zgodne z prawem. Liczne nagrody do zgarnięcia w loterii, lecz nasz szczęśliwy numer 425 został pominięty. 42" przeszły koło nogi. Zmęczenie dnia wywołane dymem z grilla nie wpłynęło na atmosferę. Taki ten świat mały, że nawet znalazła się taka jedna, co innej chłopa bez skrupułów odbiła, nieopodal hangaru przechadzali się dumnie. Kolega M. po wypiciu darmowych trunków głupio zaczął gadać, więc jedyne, co pozostało to ignorować go. W zasadzie było mu raczej wszystko jedno.
Pamiętajcie dzieci - nie róbcie tego z ananasem.



2 komentarze:

  1. hm, ja sie nie znam, ale czy ostatnie nie jest za bardzo przeswietlone?;> tylko nie pisz, ze specjalnie:) faktycznie, wyrazniej widac te kielbache, ale przez przesadyzmu, hm? Ale ja sie nieee znam, ja sie nie wtracam ..(cos takiego mowil chyba Aniol z 'Alternatyw':)

    OdpowiedzUsuń
  2. cóż ja moge powiedzieć nygas
    zdjecie nr 3 przeswietlone:D,
    ino zas nie pisz jakiejs notki o brukseli za ten komentarz:P

    OdpowiedzUsuń