środa, 23 lipca 2008

dialog.

Rozmowa Chigurha z właścicielem stacji benzynowej to mój ever green wśród tego typu scen filmowych. Oglądałem ją dwa razy w ciągu ostatnich pięciu miesięcy i za każdym razem dałem się wciągnąć bez reszty. Niby zwykła gadka o porze zasypiania, miejscu zamieszkania a buduje straszne napięcie, przynajmniej u mnie. Jestem wręcz przekonany o dalszym losie pracownika stacji, lecz jest to myślenie jest błędne.
W tej chwili ktoś odłączył mi kabel sieciowy, więc prawdopodobnie nie uda mi się dodać tej notki o czasie. Hmm, można by sądzić, że obsługa dostawcy internetu robi, co w jej mocy by zapewnić jeszcze lepszą jakość usług. Wnioskuję po odgłosach aluminiowej drabiny dochodzących zza drzwi wejściowych. Z drugiej strony nie wierzę, że coś się poprawi. Nie mogę narzekać, bo jedynie przez około 4% czasu spędzonego przy komputerze w ciągu roku jestem offline z nieswojej winy.
Z kolei jeśli chodzi o dialog to warto do niego dążyć i podtrzymywać. Ostatnio na przykład przyszli podpici panowie (po mojej interwencji), żeby sprawdzić dlaczego woda w kranie leci z siłą równą oddawaniu moczu przez osiemdziesięcioletniego kombatanta. Papier toaletowy można zmoczyć - nic więcej... Wielki pech, że akurat nie było mnie w domu, gdyż byłem... na spotkaniu biznesowym. Wymyślili taką głupotę, że nawet jak maksymalnie się skupię to nie jestem w stanie uwierzyć w ich bajkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz