sobota, 26 lipca 2008

ostatnia sobota?

No i złożyłem te papiery, co sobie będę żałował 85 złotych - nie zbiednieję od tego. A istnieje prawdopodobieństwo, że w przyszłości oszczędzę tym sposobem całkiem sporą sumę, którą najpewniej będę mógł wydać na co mi się będzie żywnie podobać. Zabiorę dziewczynę na watę cukrową i będziemy ją sobie we włosy wplatać. Na Akademii Ekonomicznej trwają prace remontowe. Będąc tam w zeszłym roku, co prawda w D, miałem wrażenie, że czas zatrzymał się jakieś 30 lat temu, kiedy studiował tam jakiś Gruzin i rozmawiał z docentem. Teraz jest tam wystrój niemal jak na uczelniach prywatnych. Ba! Nawet lepiej. Ale nie zapeszam...

W Tarnowskich Górach lubię tylko sklep rowerowy Adventure (nie zapłacili mi za reklamę) oraz Park Wodny. I to jedynie przed zmierzchem. Inni w mojej rodzinie (i poza nią) mają odmienny punkt widzenia na to miasto. W sumie już dawno mieliśmy to sprawdzić jako fani bytomskiego Jazz Clubu. Jednak dopiero w tym tygodniu było nam dane poznać uroki tarnogórskiego Yazz Clubu. Dotarcie doń okazało się dziecinnie łatwe, nawet specjalnie nie szukaliśmy. Można by się zastanawiać czy ma jakiś związek z klubem z Bytomia (bo Adventure również ma swój oddział w moim mieście, więc myśląc analogicznie...), ale jedyną wspólną, która do tej pory udało mi się znaleźć jest didżej Kicó. W Yazzie jest jedna niesamowita rzecz. Internet za darmo! Dla klientów oczywiście. Można zatem w każdej chwili sprawdzić autobus powrotny czy cokolwiek innego. Ludzie nie przesiadują tam bez przerwy. Mając w zasięgu wzroku monitor zauważyłem, że najczęściej odwiedzaną stroną jest przez wszystkich kochana nasza-klasa. Bardzo fajne miejsce.

Lubię Cut Copy i wcale nie dlatego mam od piątku podobny nastrój...

1 komentarz:

  1. jedyna refleksja (autorefleksja oczywiscie;p), jaka przychodzi mi do glowy po obejrzeniu wideo, to...:

    LOS SIE MUUUUUUSI ODMIENIC! Hihi:)

    OdpowiedzUsuń