poniedziałek, 15 września 2008

bardzo okrutny weekend.

Cholera, jak zwykle spakowałem nie te rzeczy, co trzeba. Już rano było nieciekawie z pogodą, ale przecież nie będę o siódmej rano przepakowywał torby - i tak zamiast swetrów i bluz (których był deficyt w torbie) miałem koszulki i krótkie spodnie. Wciąż nie dociera do mnie, że jest połowa września i podoba lipcowo-sierpniowa odeszła w niepamięć. Tymczasem trzeba udać się na zakupy, by jeszcze bardziej przepełnić szafę, w której 54% ubrań leży bezużytecznie. No, ale nic... Zajechaliśmy na miejsce, gdzie zastał nas wygwizdów. Miało być sianie a były wykopki. Szczególnie nie musiałem się migać od pracy i wytłumaczono mnie brakiem obuwia a także odzienia. Co prawda ponoć były serwowane substancje rozgrzewające... Dobrze chociaż, że przez cały ten czas nie padał deszcz. Poznałem również superjakość usług świadczonych w Szpitalu Specjalistycznym w Jędrzejowie. Wygląd izby przyjęć lepszy w niejednym dużym mieście, ale stosunek do pacjenta... nijaki. Miałem wrażenie, że jeden z panów z obrażeniami wewnętrznymi, wystawiony na korytarz, zejdzie z tego świata na naszych oczach. Udzielono mu pomocy doraźnej w postaci... koca. Innemu starcowi z kolei nie chciano dać się napić, bo "przed badaniem nie wolno". W końcu jakoś ubłagał te pielęgniarzyny i przyniosły mu jakąś buteleczkę 10 ml. Jeszcze się śmiały, żeby jej nie połknął. Ugh...

Znalazłem za to mojego brata bliźniaka z innej matki. Myślę, że komentarz jest zbędny - kocham go tak, czy owak.

3 komentarze:

  1. zdjecie i czesc pod nim - 10/10

    PIKNY TEN TWOJ JEDNOJAJOWY! Sie go nie wyprzesz;p

    OdpowiedzUsuń
  2. podobieństwo 100% :D

    OdpowiedzUsuń
  3. o masakra! :p na kompie jeszcze lepsze :D haha...

    OdpowiedzUsuń