poniedziałek, 22 września 2008

licho.

Pogoda jest skepcona już od dłuższego czasu, na podwórzu nie ma czego szukać. Aparat poszedł w odstawkę, zamieniłem go na parasol rozkwaszony. Zdaje się, że rower też można już przygotować do zimowego snu. Dzisiaj dopiero w miarę się ociepliło. Znalazłem sobie bardzo szkodliwe zajęcie, ale jeszcze nie jestem uzależniony, o nie! Najpierw było Call of Duty 4. Po rozmiarze płyty spodziewałem się jakiejś dłuższej rozrywki a zabawa skończyła się po jakiś... 6 godzinach. Dosyć ładnie się trup ścielił, klasyczny arsenał. Wadą (dla kogoś może i zaletą) było to, że lokalizacje przemierza się w pięcoosobowych drużynach i jeśli mi się nie uda ustrzelić wroga to na pewno zrobi to ktoś inny, trochę psuje przyjemność. W każdym razie miło było poznać ten tytuł z bliska. Ze względu na takie a nie inne upodobania teraz męczę grę Race Driver: GRID. Właściwie to ona męczy mnie. Jest dziwnie wciągająca i po każdym niepowodzeniu chce się dalej próbować, aż do skutku. To się chyba nazywa grywalność. Klasyczna ściganka ze stajni Codemasters, czyli mistrza gatunku. Wystarczy wymienić poprzednie części Race Drivera bądź serię Colin McRae. Pozycja ta potwierdza tylko teorię, że najlepszym autem do wyścigów jest Nissan Skyline R34 GT-R - taki jak na obrazku. Cudowny!

Jeszcze á propos poprzednie posta. Dzisiaj znów wracałem w podobnych warunkach jak tamże opisane i pomyślałem, że ktoś dla żartu mógłbym się na mnie w cieniu zaczaić. Ale przecież nikt tego nie czyta, więc nie mam się o co martwić.

2 komentarze:

  1. 'na podwórzu'.. drugi Pilch, jak Boga kocham;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatni wyścig w GRID jest naprawdę ciężki. Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń