sobota, 8 listopada 2008

czterdzieści i cztery.

Dzięki uprzejmości Tomasza Ka. mogliśmy po raz drugi spróbować swoich sił w tej jakże pięknej grze zwanej kręglami. Niebieskie kupony zamieniliśmy na rzuty i nawet buty dostaliśmy za darmo. Ciekawe, czy radosne kupony otrzymaliśmy za sprawą małej blondyneczki, która wówczas nas obsługiwała. Wynik gry był z góry przesądzony, więc nawet nie będę go tu przytaczał. Justynka w domu potrenuje z puszkami to może kiedyś mi dorówna. Jest jednak jeden feler - bolące stawy dłoni. I to nie tylko moje ogromne, bo innych też bolą. Punkt 44 nieszczęśliwie jest niedaleko SCC i grzechem byłoby tam nie wpaść, przy okazji. Oczywiście znów namierzyliśmy tyle fajnych rzeczy, że moje dwa konta bankowe by tego nie uniosły. Na szczęście szczypta silnej woli i brak karty debetowej pozwoliły nam odejść z podniesionym czołem. W tym czasie miało też miejsce spotkanie na szczycie. W kolejce po jakże zdrowe cheeseburgery oraz frytki spotkałem pewnego kolegę z klasy licealnej. Było to dla mnie niesamowite, że akurat tam się to stało. I to zaskoczenie stanem rzeczy. Ale nie uprzedzajmy faktów, gdyż ja nie miałem odwagi spojrzeć a cią... A nie będę plotkował!
[zdjęć oczywiście nie ma, bo durny Łukaszek ma fotofobię, czy coś...]

Jeśli macie problem z małym dzieckiem, które nie chce jeść, mogę polecić jedno zdanie-rozwiązanie, które na pewno przyniesie jakiś rezultat. Oczywiście należy je skierować do takiego niejadka i czekać co nastąpi. Rezultat może być nieprzewidywalny i nie ponoszę za to odpowiedzialności. Stosujecie na własne ryzyko. Oto ono: "Jedz, bo tak oberwiesz po grzbiecie, że ci morda spuchnie". Gdybym uraził czyjeś uczucia to przepraszam.

1 komentarz:

  1. Haha, wcale wynik nie był taki oczywisty Bejbe. Ledwo wygrałeś! Nie obrażaj mnie tu na forum :D

    OdpowiedzUsuń