czwartek, 9 kwietnia 2009

23.

Wszyscy hmhm, hmhm, cicho sza a potem nagle szczyt formy w miesiąc po rozpoczęciu sezonu. Trzeba chodzić i pytać, bo nikt sam z siebie nie powie, że jeździ. Potwierdzeniem tego faktu może być esemes z obrazka obok. A jak u mnie? No trochę jestem noga, gdyż przez moje obuwie, jakże wspaniale nadające się do gry w piłkę na tartanie znów mam dwie śliczne blazy na obydwu stopach. Na szczęscie dziwnie szybko się goją i nie muszę akuratnej pogody marnować przed komputerem. Co prawda mózg chyba ma jeszcze problem z wysyłaniem właściwych informacji do mięsni nóg, ale wkrótce powinno się to zmienić na korzyść. Być może również brak rywalizacji nie pozwala im się rozwinąć. No nic, trzeba ćwiczyć, bo siara a zanosi się na ciekawy sezon.
O Jezuu, jakież to były piękne urodziny. Byłem poszkodowany jako kierowca i wypiłem tylko jeden kieliszek za zdrowie solenizanata, ale zabawa i tak była przednia. W 16% czuję się winny za spowodowanie tragedii w pokoju współlokatorki, w którym jak sądzę nie mieliśmy prawa się znaleźć, ale wszystko odbyło się za przyzwoleniem gospodarza imprezy. Wracając do sedna - jak to często bywa miejsc do siedzenia było mniej niż osób pragnących spocząc i trzeba było pilnować swojego. Ci z nałogiem nikotynowym niezbyt się pilnowali i podczas wycieczek do ogrodu zapominali o tej prawidłowości. Ja wykorzystując sposobność podsiadłem jednego z takich. On po powrocie zdesperowany usiadł/oparł się o stół, na którym stała wieża, laptop, kosmetyki nieobecnej, lusterko i kupa innych jej rzeczy, które z impetem runęły na ziemię wraz z podsiadniętym kolegą i całym blatem... Wolne od stresu umysły gości nieszczególnie przejęły się tym, co właśnie się stało. Mam nadzieje, że panna nie zorietuje się i Tomaszowi uda się wszystko w porę naprawić. Były jeszcze rozmowy o tym, kiedy kobieta powinna oddać mężczyźnie swoje ciało, by nie pomyślał, że jest łatwa; o sterczących sutkach właścicielki domu; o wykształceniu piłkarzy; roz*****ych szachach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz