piątek, 22 maja 2009

ups & downs.

Sześć razy w górę, siedemnaście razy w dół. Tobołki od najcięższych do najlżejszych. Półtonowe wyro rozbierane na półpiętrze, gdyż przerosło nasze siły. Dwudrzwiowa szafa pozbawiona drzwi przez okno wyleciała by o wiele efektowniej. Biurko będące tzw. secret stash zostało zastąpione tym z szufladą w wersji mini. Nie życzę nikomu by musiał wnosić tyle ciężkich rzeczy na czwarte piętro. I tak w jednej rundzie wyręczyłem się panami ze sklepu, którzy byli wybitnie przygotowani do swojej pracy. Jeden z nich przywdział buty z garnituru oraz biała koszulę. Chyba, że w jego agancji pracy tymczasowej obowiązuje taki dress code. Piszę APT, bo na pewno nie było zatrudniony na stałe - wyczuć to można było po jego oddechu. Nic nie zbili, więc w sumie nie ma się o co wadzić. Największy ubaw był przy wyborze łoża. Musiałem zdecydować się na inny model sofy, gdyż ta, którą miałem upatrzoną wciąż była za duża gabarytowo, nawet na specjalnie sprowadzone do tej misji auto a poza tym miała "obskurne" obszycie. Szczęśliwie jesteśmy już na finiszu a Justyna zasnęła na siedząco, zmęczona samym patrzeniem.
Ha! I nastąpiła progresja w q3.
Dzisiaj zakończyłem oglądanie piątego sezonu Gotowych na wszystko. Może faktycznie jest to serial dla kobiet, bo ja jako mężczyzna, gdy widzę na ekranie pistolet wręcz wołam o jego użycie. Tymczasem Dave co chwila z nim się pokazuje, lecz ani razu nie używa jego niszczycielskiej mocy. No cóż, kobiety mogłyby tego nie wytrzymać. Trochę dziwne, że w ostatnim epizodzie wprowadzają nową bohaterkę. Teraz pozostaje już tylko czekać na kolejny sezon, pewnie do jesieni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz