sobota, 11 lipca 2009

tasia.

Przydałoby się w końcu wyjechać za tą granicę. Nie w celach zarobkowych, turystycznie. Istnieje tylko jeden problem logistyczny a mianowicie kompletacja. Wyjeżdżam teraz na dwa i pół dnia w miejsce gdzie nikt nie dba o bagaż, ściślej pisząc o to, co się ma w torbie. Tymczasem ja przed wsadzeniem ubrań do torby toczę długie rozważania co właściwie jest mi potrzebne a czego absolutnie nie zabierać. Biorąc pod uwagę niską przewidywalność pogody należałoby wziąć jakieś odzienie deszczoodporne. W moim mniemaniu jest to bluza z kapturem, bo przecież najważniejsze żeby na głowę nie leciało. Pal licho, że bawełniana. Do tego systemem push dobrałem po jednym t-shircie na dzień (nie, nie przerwałem żadnego na pół), więc muszę uważać przy jedzeniu bym się nie upyprał, bo nie wypada w gościach z plamą siedzieć. Bielizna po jednej sztuce na dzień - już mocz trzymam pewnie, nie tak jak za dawnych lat. Sweter haftowany do kościoła, bo przecież Pan musi widzieć nas w najpiękniejszych strojach. Podążając tym krokiem prawdopodobnie będę miał spory problem przed wyjazdem na dłuższy czas. Nie jestem pewien czy dobrze pamiętam, ale za czasów kolonijnych miałem taki jeden sposób na "noszenie się". Dnia pierwszego, podczas walki o miejsce w szafce pokojowej ociągałem się leżąc już na łożu a kiedy wszystkie półki były już zajęte z udawanym żalem stwierdzałem, że ja swoje szmaty będę trzymał w torbie. Najlepiej pod łóżkiem, żeby się nie kurzyły. Tym samym dostęp do tych ubrań, które znajdowały się na samym dole torby był bardzo utrudniony. Jak to na koloniach, wszyscy starają się unikać problemów, więc i ja tak robiłem, chodząc tylko w tych ubraniach, które zdołałem spod tego łózka wyszarpać. I tak wszystkie laski chciały ze mną tańczyć na dyskotece... Czasem tylko mieliśmy słabe oceny podczas kontroli czystości, lecz to na pewno nie za sprawą mojej tasi. Myślę, że gdybym się wybrał w miejsce, gdzie pot nie dokuczałby mi nadmiernie, mógłbym zastosować podobną technikę. Powinienem tylko wymyślić dla niej jakąś nazwę. Może taś&goł?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz