sobota, 8 sierpnia 2009

s.m.r.ó.d.

Na świecie jest wiele śmierdzących miejsc. Pierwszy z brzegu przykład to Wenecja. Bardzo zaniedbane miast a mimo to jak ktoś nie pojedzie do Wenecji odwiedzając Włochy to od razu lama. Był nawet kiedyś taki film: Śmierć w Wenecji. Jak jest śmierć to musi śmierdzieć, co nie? Moje osiedle zazwyczaj do tego elitarnego grona się nie zalicza, ale dzisiaj sytuacja zaskoczyła mnie podwójnie. Po prostu po wyjściu z klatki okazało się, że nie jestem w Wenecji oraz w zamian poczułem okrutny fetor, wręcz nakazujący wrócić się do domu. Jednakże nie poddałem się tak łatwo i pozostałem na podwórzu, równocześnie podejmując próbę rozwikłania tej zagadki. A ponieważ jestem kreatywny, czy coś, do głowy wpadło mi kilka przyczyn takiego stanu... smrodu rzeczy. Nasamprzód oczywiście pomyślałem o kupach. Psich kupach. I wcale nie chodziło o to, że przed jazdą lepiej jest się wypróżnić. Psie kupy "porozrzucane" są gdzieniegdzie, w miejscach kompletnie nieprzewidywalnych i przejąłem się, iż jedna z takich niespodzianek mogła była być pasażerem na gapę na podeszwie mojego buta. Sprawdziwszy inwentarz przekonałem się o nieobecności tego jakże pięknego wytworu psiego metabolizmu. Moja radość nie trwała długo, gdyż wciąż nie rozwiązałem swojej ukłądanki a jedynie ograniczyłem listę potencjalnych sprawców. Jako drugi pomysł, już wspólny, przyjąłem awarię pobliskiej oczyszczalni ścieków. Hipoteza jakoby tenże odór miał tamże swoje źródło oraz był roznoszony przez wiatr w cztery strony świata wydaje się najbardziej prawdopodobny. W tej chwili przykry zapach już nie unosi się w powietrzu, ale nie omieszkam przedstawić moich pozostałych niepewnych sądów. Otóż istnieje duże prawdopodobieństwo, że społeczeństwo na znak solidarności z powstańcami z roku '44, w tydzień po sześćdziesiątej piątej rocznicy ich heroicznej walki, pryknęło o umówionej wcześniej godzinie. Kumulacja gazów spowodowała tak odczuwalne ich stężenie w powietrzu. Trochę mi się nie chce wierzyć, że tak było, bo przecież też czułbym się zobligowany do puszczenia bąka a żadnej informacji na temat takiej akcji nie otrzymałem. Ostatnie moje przypuszczenie, jak sądzę równie prawdopodobnie jak to o oczyszczalni, jest takie, że panowie, którzy odpowiedzialni są za roboty ziemne prowadzone na terenie mojego osiedla coś spartolili. Doszły mnie słuchy, że grzebią w tym piachu bez ładu i składu a w takim przypadku o pomyłkę nietrudno. Pewno zakopali gdzieś niezabezpieczoną rurę i g***o się wylało... Okej, oszczędzę dalszych szczegółów. Aha, jeśli ktoś ma swoje pomysły to zapraszam do podzielenia się nimi.

1 komentarz:

  1. a ja zrobiłam badanie - ile m&m'sów w danym kolorze jest w 210-gramowej paczce - oto wyniki:
    - brązowe - 36 (+/-1),
    - żółte - nie pamiętam,ok. 15;
    - czerwone - prawdopodobnie 16,
    - niebieskie - 15 (wynik pewny),
    - zielone - 14.
    Rozpoczynając paczkę opłaca się więc krzyknąć 'brązowe moje!' i nażremy się za wszystkie czasy.
    Za nie długo do zbadania pójdzie kolejna paczka, aczkolwiek mile widziani są wolontariusze;)
    Ej, Wrogowie Publiczni - super film, polecam. A na Kac Vegas poplakalam sie ze smiechu, choc moze nie swiadczy to o mnie dobrze;) pozdro

    OdpowiedzUsuń