niedziela, 1 listopada 2009

był trick.

Niby Halloween nie jest oficjalnym polskim świętem, ale przez większość społeczeństwa w wieku, powiedzmy, do 35 lat uznawane jest. Dlatego też wszem można spotkać plakaty informujące o "specjalnej" imprezie, na której miło widziane są wdzianka przebraniowe. Tego wieczoru my nie byliśmy przekonani do żadnego stroju a za to naszym motywem przewodnim był wieczór z muzyką drum and bass. W sławetnym Zanzibarze. Szczerze powiedziawszy trochę przereklamowany klub. Zjawiliśmy się tam za sprawą pana T., który uświetnił wieczór drumowym setem, od którego samego zainteresowanego rozbolała głowa. Didżeje w dzisiejszych czasach pracują w bardzo szkodliwych warunkach... Słuchacze dnb to bardzo specyficzni ludzie, jeśli chodzi o wygląd. W pewnym momencie balu (uznajmy go za kulminacyjny, gdyż wtedy właśnie towarzyszyło mi największe napięcie) spotkałem się wzrokiem z jednym z takich słuchaczy. Przez ułamek sekundy miałem serce w gardle i wcale nie pocieszał mnie fakt, że owa persona dzieli ze mną radość mieszkania na tym samym osiedlu. Speszony (taa, lekko posrany raczej) spuściłem wzrok i czekałem na dalszy ciąg wydarzeń. Wtem źródło krótkotrwałego stresu - w skrócie ŹKS - podchodzi do mnie, przedstawia się i informuje, że kojarzy moją facjatę... z osiedla oraz ucina krótką pogawędkę. Gdybym jeszcze miał czym to wypróżniłbym się ponownie, tak dla pełnego rozluźnienia. Mam n-ty dowód, że nie należy oceniać ludzi po wyglądzie. Po prostu się nie opłaca. Jakiś komentarz á propos dnb? "Nie wiedziałam, że to lubię"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz