niedziela, 22 listopada 2009

wyj.

Byliśmy z Justyna w Operze Śląskiej na Aidzie Verdi'ego. Kiedy pierwszy raz usłyszałem ten głos już wiedziałem, że trudno będzie mi wysiedzieć do końca. Do pierwszej przerwy trochę się dłużyło, istotnie, ale później zaczęli tańczyć w obcisłych strojach i to było ciekawiej a rzekoma druga przerwa okazała się być już zakończeniem. Podziękowaliśmy wyjc... aktorom gromkimi brawami. Tak czy inaczej "najciekawsi" byli ludzi na widowni. Bardzo miły starszy pan siedzący za mną nieustannie kopał mi w oparcie i dostawałem szewskiej pasji. Czemu ja zawsze muszę mieć pecha w takich miejscach? Z kolei państwo obok tak się rozsiedli, że nawet gdy ktoś chciał przejść do swojego miejsca to nie raczyli się podnieść i dawali sobie deptać po butach. Gratuluję. Jednak opera nie dla mnie. Moim koledzy podzielają moje zdanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz