czwartek, 16 września 2010

lounge.

Cóż można począć, gdy każdego ranka sąsiad puszcza swoją ulubioną muzykę? Ja raczej należę do melomanów, ale słuchanie przez dwie godziny trzech kawałków na krzyż może być irytujące. W dodatku są to utwory z repertuaru Roberta M... Okej, nie są najgorsze, raz można posłuchać, ale nie siedemnaście. I jeszcze gdyby sytuacja nie powtarzała się codziennie... Chyba powinienem już znać słowa tych piosenek na pamięć, lecz na szczęście tak nie jest, bo najpewniej chodziłyby za mną przez cały dzień. Zdecydowanie wolę własną "płytotekę". Ha! To jeszcze nic. W sąsiedniej klatce kiedyś mieszkał koleś, który puszczał na cały regulator Marylina Masona. Był tak zdeterminowany, żeby wszyscy w promieniu 50 metrów również byli słuchaczami, że wszelkie formy sprzeciwu kończyły się groźbami śmierci a nawet rękoczynami. Na szczęście ta rodzina została przesiedlona do centrum Bytomia. A szkoda, że nie prosto do baraków... Pamiętam jak dziś, jak kiedyś czekałem pod klatką na kolegę (w niedziele rano, we wiadomym celu) i szedł ten... element. Poczułem na swojej szyi jego uścisk. Szczęśliwie okazał mi szczątki litości oraz pozwolił żyć. Musiał mnie pomylić z prowodyrem, który dzień wcześniej rzucił doń pewną inwektywę a ja byłem świadkiem. Pewnie uznał mnie za współwinnego... Niemniej żyję i mam się dobrze.

3 komentarze:

  1. IgnorantkaMuzyczna18 września 2010 21:04

    kto to jest Robert M.? Makłowicz nagrał płytę?

    OdpowiedzUsuń
  2. IgnorantkaMuzyczna19 września 2010 12:09

    wyśpiewuje przepisy ojca do melodii? Jak ja nie lubię jak ktoś ze mną w kulki leci://

    OdpowiedzUsuń