poniedziałek, 14 grudnia 2009

czyli?

Daj dziecku zobaczyć czekoladowego Mikołaja a na pewno coś głupiego z nim zrobi. Ot chociaż ubrudzi podłogę okruchami kubraka świętego... Tak czy owak, gruby jegomość nie był gwoździem wieczoru. Ja bym uznał za meritum zjedzenie przez męską część świty papryczki chili, czy co to tam było. Przyswojenie 1 μm (mikrometra) tegoż warzywa miało opłakane skutki i już mieliśmy dzwonić po pogotowie, gdy z pomocą przyszło mleko - niestety nie z laktacji. Zaszła pożądana reakcja chemiczna i mogliśmy kontynuować biesiadę. Co prawda nie ma prohibicji, ale mając wzgląd na zgorszenie pewnych grup mogę polecić inny wytwór rozwoju technologii. Pizzę z Lidla. Bodajże za jedyne 5,99 zł brutto. Pyszna jak włoska a nie niemiecka. Dla wrażliwych jest też wersja wegetariańska, tak jakby to salami i szynka były prawdziwe... Ponieważ była to pierwsza noc po sromotnej porażce Najmana musieliśmy podjąć temat. Inaczej być nie może. Abstrahując od tego, że owe wydarzenie średnio przypominało walkę, nawet w formule MMA, gdyby przeciwnik "najsilniejszego człowieka świata" nie był zwykłym krzykaczem byłoby na co popatrzeć. Chociażby przez jedną pełną rundę. A tak Pudzianowskiemu zapaliła się lampka bij a leć i skończyło się jak się skończyło. Żenua! No nic. My tej śnieżnej nocy podjęliśmy też inny temat, o wiele bardziej skomplikowany. Czy mając pistolet (naładowany i w pełni sprawny) wystrzeliłbyś do kogoś, kto jest oddalony od Ciebie o 10 m (metrów), zmierza w Twoim kierunku celem pozbawienia Cie życia? I nie chodzi o strzał w nogi, lecz w tułów bądź głowę. Ludzie przesiąknięci grą w FPS-y nie zastanawialiby się długo, jak sądzę. Odpowiedź zostawiam Waszemu sumieniu. Aha, koledze który tak miło mnie ugościł serdeczne Bóg zapłać. I wpuść tą kolędę, Roman...

1 komentarz: